Title | : | Listy zza grobu (Seweryn Zaorski, #1) |
Author | : | |
Rating | : | |
ISBN | : | 8380756835 |
ISBN-10 | : | 9788380756830 |
Language | : | Polish |
Format Type | : | Paperback |
Number of Pages | : | 464 |
Publication | : | First published May 15, 2019 |
Dwadzieścia lat po śmierci ojca Kaja Burzyńska wciąż otrzymuje od niego wiadomości. Zadbał o to, przygotowując je zawczasu i zlecając coroczną wysyłkę tego samego, pozornie przypadkowego dnia. Po czasie Kaja traktuje to już jedynie jako zwyczajną tradycję – aż do momentu, gdy w listach zaczyna dostrzegać drugie dno…
Tymczasem do miasteczka po dwudziestu dwóch latach wraca Seweryn Zaorski. Patomorfolog i samotny ojciec dwójki dzieci kupuje zrujnowany dom rodzinny Kai i rozpoczyna remont. W zniszczonym garażu odnajduje zamurowaną skrytkę z materiałami, które rzucają nowe światło na sprawę sprzed dwóch dekad…
Listy zza grobu (Seweryn Zaorski, #1) Reviews
-
Typowy Mróz, chociaż przyznaję, że pierwsza część zaskakująco dobra - wciąga, obiecuje fajną sensacyjną intrygę, obyczajowo też jest spoko. Potem niestety już równia pochyła - slalom gigant w dół fabularno - obyczajowego zbocza, aż do siermiężnej, wymęczonej mety - cóż - dawno przestałem wierzyć, że zakończenie powieści najpłodniejszego sprawi, że rozdziawię paszczękę i zrobię "wow" i chociaż pod tym względem autor nie zawodzi. Za co trzecia gwiazdka? Za interpretację Marcina Dorocińskiego.
-
Taki to informatyczny Kasacjo-Ekspozycjo-Hashtag z nutką Now You See Me na koniec
-
Zawiodłam się na dwóch ostatnio przeczytanych przeze mnie pozycjach Remigiusza Mroza, ale postanowiłam dać mu kolejną szansę. Opis książki zrobił mi duże nadzieje, no ale nie wyszło. Zagadki jak z książek Dana Browna, śmieszne decyzje głównych bohaterów, czasami komiczne zachowania bardzo dziwnie poprowadzona sama fabuła. Nie wiem ile razy wypowiedziałam w myślach "Serio?". Oj, szkoda ;(
-
Dziś będzie być może zaskakująco i nietypowo, gdyż jak powszechnie wiadomo, Remigiusz Mróz to mój zdecydowanie ulubiony polski autor, dzięki któremu powróciłem do regularnego czytania, a moja pasja do książek odrodziła się na nowo. Dlaczego więc "Listy zza grobu" mnie rozczarowały?
Najnowsza pozycja autora to całkowicie odrębna historia, nowi bohaterowie oraz odmienna fabuła. Dość powiedzieć, iż mamy tutaj bardzo (jak na Remigiusza) wykreowany wątek obyczajowy oraz romansowy(!), co z pewnością jest na plus , gdyż widać gołym okiem, że warsztat Mroza się ciągle rozwija, a sam autor w dalszym ciągu potrafi zaskoczyć nawet swoich najwierniejszych czytelników. I mimo, iż akcja tutaj nie pędzi tak szybko jak w poprzednich utworach Mroza, to książkę czyta się bardzo szybko, a dialogi są napisane sprawnie i logicznie.
Niestety, główne wydarzenia oraz motywy bohaterów były dla mnie dość absurdalne i bardzo mało realistyczne. W "Listach zza grobu" mamy również do czynienia z takimi rzeczami jak: liczby Catalana oraz różnorodne pojęcia z obszaru informatyki i technologii, które zostały już użyte i zastosowane przez innych autorów polskiego kryminału. Generalnie irytował mnie dość mocno absurd całej sytuacji z życia bohaterów, ponieważ nie wyobrażam sobie, aby podobne historie mogłyby się wydarzyć w naszym codziennym życiu.
Co nie znaczy jednak, że "Listy zza grobu" to słaba pozycja. To naprawdę solidna mieszanka kryminału i literatury sensacyjnej, która może i będzie się podobać. Dla mnie - po przeczytaniu około 30 książek Remigiusza - to jednak za mało, aby mnie zachwycić. Cała powieść to typowe dzieło Mroza - jego styl, jego język, jego znakomity research i wreszcie jego zaskakujące zakończenie. Osobiście troszkę się jednak zawiodłem i rozczarowałem. -
Jakże świetnie rozpoczęty rok 2022 pod względem książkowym!!!
Nigdy się nie spodziewałam, ze przeczytam PIĘKNY kryminał. Trzymający w napięciu, pełen uczuć, świetnych zwrotów akcji i genialnie zbudowanych silnych postaci.
Nie mogę się doczekać drugiej części. Uwielbiam relacje Seweryna i Burzy (nawet chyba śmiem twierdzić ze konkurują z Chyłką i Zordonem, ale ciii…)
I utwory pojawiające się w książce tez nadają jej niepowtarzalny klimat. Pasują do postaci Zaorskiego.
Nie sądziłam, ze kiedyś się popłacze nad ksiazka Mroza😆 A jednak! -
Niech Mróz już nie piszą, bo to przestaje już kogokolwiek bawić.
-
“Listy zza grobu” przeczytałem z racji prowadzenia spotkania z Remigiuszem Mrozem podczas festiwalu literackiego, o którym sporo mogliście tu ostatnio przeczytać. To było ciekawe wyzwanie (myślę o spotkaniu, nie o lekturze, bo ta nie była ani wyzwaniem, ani nie była szczególnie ciekawa) - na scenie, na której dwie godziny później zasiadł Zagajewski pojawił się pisarz, który traktuje literaturę jak taśmę produkcyjną. Pisarz mocno przeciętny, ale - o czym świadczy jego sława i liczbą fanów i fanek - wyjątkowo sprytny.
Ostro było jeszcze zanim spotkanie się zaczęło. Nieźle się festiwalowi i nam obrywało za ten mariaż literatury pośledniej z wysoką. Niezasłużenie, bo uważam, że właśnie na festiwalach literackich powinniśmy zderzać ze sobą różne spojrzenia na literaturę, a spojrzenie Mroza należy do wyjątkowo specyficznych i warto się mu przyjrzeć. Co prawda w dyskusjach w internecie można było przeczytać, że to w ogóle nie jest literatura, ale tak daleko w krytyce to nawet ja się nie posuwam, bo jednak trudno odmówić powieściom Mroza miana “literatury”, a że przeciętnej czy słabej - to już inna sprawa. Nie ukrywam, że dla mnie wyjątkowo atrakcyjne jest przyglądanie się fenomenowi Mroza, bo o ile łatwo oceniać wybitne zjawiska w literaturze i miło się okadzać fantastycznymi powieściami, tak już o wiele trudniej zejść z parnasu i zobaczyć co może być atrakcyjne dla wielu czytelników i czytelniczek w powieściach, bez których mogę się obejść. Możliwe, że “Listy zza grobu” nie są książką reprezentatywną dla całej twórczości autora, ale z pewnością widać w nich podstawowe jej cechy. Kilka słów zatem na ten temat.
Mróz nie bawi się w zbyt skomplikowaną akcję i prowadzi nas przez kolejne sensacyjne (czy raczej kryminalne) wydarzenia w tempie huraganu. Nie ma tu miejsca na głębszą psychologizację, przyjrzenie się temu, co dane wydarzenie robi z ludźmi, z większą społecznością. Musi się dziać i akcja powinna być wartka. Chyba, że Mroza coś naprawdę zainteresuje, to wtedy przystaje i zwalnia tempo. Szkoda, że są to przeważnie opisy techniczne - w najnowszej książce Mróz wypieścił fragmenty o zmianach komputerów, systemów operacyjnych, możliwościach szyfrowania informacji w plikach czy technikach patomorfologicznych. Te kilka miejsc, do których został wykonany research, czy po prostu autor ma większe zamiłowanie do tematu zostały przedstawione dokładniej i niespiesznie. Również całkiem udany choć banalny jest motyw szyfru zapisanego z pomocą liczb Catalana, choć już fakt, że bohaterowie (patomorfolog i zdolna policjantka) nie potrafią się w ten problem zagłębić samodzielnie, a muszą napastować lokalną nauczycielkę matematyki raczej nie świadczy o ich inteligencji. Oczywiście spotkanie z matematyczką jest bardzo istotne od strony samej fabuły, więc jakiś pretekst być musiał. To kolejny problem tej prozy - poruszamy się od punktu A do punktu B w planie wydarzeń i tworzone przez Mroza łączniki bardzo często są niewiarygodne i szyte grubymi nićmi. Wydaje się, że bohaterowie mają nieokreślony czas na zajmowanie się swoim prywatnym śledztwem, nawet gdy mają jakąś pracę, to zawsze mogą z niej wyjść, a obowiązki rodzinne zawsze można scedować na kogoś innego - męża, opiekunkę. Mróz jest jednak pisarzem sprytnym i na końcu powieści okaże się, że to wszystko jednak mogło się wydarzyć, gdyż wszyscy są zamieszanie w spisek i tak naprawdę cały czas sytuacja jest kontrolowana. To idealne rozwiązanie, by przez czterysta stron nie zajmować się bliżej prawdopodobieństwem wydarzeń, bo i tak wszystko będzie usprawiedliwione. Widzę w tym sporo sprytu, choć to taki spryt na krótkich nogach.
Takie krótkie nogi ma już sam początek tej fabuły. Otóż policjantka z małej miejscowości dostaje co roku list od swojego zmarłego ojca. W każdą rocznicę śmierci przychodzi kolejny list. Tak przez kilkanaście lat. I dopiero teraz odkrywa, że może jest z tym coś nie tak. Przez wszystkie te lata było to po prostu tajemnicze zjawisko, którego nie potrzebowała zrozumieć. Podobnie jak wyjątkowo prosto poprowadzona narracja - gdy do małej miejscowości przyjeżdża dawny ukochany pani policjantki to chyba jest jasne, że gdzieś około 200 strony pomiędzy bohaterami dojdzie do sceny co najmniej romantycznej. Bardzo to jest wszystko przewidywalne i nie wymaga od czytelnika niczego, Mróz rozwiązania daje na tacy, a na pytanie kto zabił odpowiedź znajdziecie na setnej stronie. Dzięki temu “Listy zza grobu” choć odrobinę udają ambitniejszy kryminał, w którym pozornie wszystko jest jasne i zagadki trzeba szukać gdzie indziej, ale Mróz nie stawia na czytelnika żadnych pułapek, wszystko tu się układa gładko i prosto.
Czytałem “Listy zza grobu” chcąc się dowiedzieć, dlaczego Mróz odniósł tak gigantyczny jak na polskie warunki sukces i myślę, że znam odpowiedź na to pytanie. Mróz nie każe nikomu myśleć. To jest lektura idealna, by nie uruchamiać mózgu, czuć się powierzchownie, ale jednak zaangażowanym w akcje, móc przerwać lekturę w każdym momencie, bo bez problemu się do niej wraca, a grubo naszkicowani bohaterowie realizują na kartach powieści byt prosty i boleśnie przewidywalny. W “Listach…” pojawia się wątle naszkicowany krytyczny portret polskiego wymiaru sprawiedliwości i organów bezpieczeństwa, odrobinę autor zahacza o edukację, dodaje ciekawostki techniczne, a nawet pojawia się wątek tolerancji wobec osób LGBT, choć podany w taki sposób, że można się zastanawiać, czy to jednak nie brzydka ironia. Szczęśliwie Mróz zdaje “test Szota”, a więc żaden bohater gej nie idzie na ASP, ale tylko dlatego, że nie ma tam bohaterów-gejów.
Może gdyby Mróz poświęcił więcej czasu na pisanie jednej książki, nie śpieszył się, trochę pomyślał nad opisami bohaterów, przestrzeni, to wyszłaby z tego lepsza literatura. A tak dostajemy co mamy.
To oczywiście można czytać i nie ma co się obrażać na świat, że jest tak skonstruowany, że jedni potrzebują po pracy przeczytać Mariana Pilota, a inni - zdecydowana większość - Remigiusza Mroza. Czytanie jak ktoś kiedyś napisał nie musi być wyzwaniem krytycznym, może być czynnością niezbyt refleksyjną i Remigiusz Mróz doskonale to wie, opracował model, w którym może w kilkanaście lat wypełnić swoimi książkami jakąś gminną czy dzielnicową bibliotekę. Będzie to najsmutniejsza dla mnie biblioteka świata, ale spodziewam się, że z jednym z lepszych wyników frekwencyjnych. Świata nie zmienimy, ale możemy czytać swoje. Mroza bardzo nie musicie. -
Zapowiada się bardzo ciekawa seria. Seweryn i jego Diablice zdobyły moje serce. Sprawa kryminalna też była bardzo ciekawa, ale niektóre wskazówki okazały się za bardzo przerysowane. Mam nadzieję, że druga część będzie jeszcze lepsza.
-
Rozumiem ideę literatury rozrywkowej, ale było to tak naciągane, że odechciewało się czytać. Za dużo "szoków" i nagłych nieprawdopodobnych zwrotów akcji, by brać tę książkę na poważnie. Nie lubię co 5 minut mówić "wtf". Słabo nakreślone postaci, wątek miłosny jak z poradnika dla gospodyń domowych. Daję 2 gwiazdki zamiast 1, bo ta karuzela momentów wtf trochę mi "skróciła" podróż pociągiem. Polecam bardzo znudzonym osobom w komunikacji miejskiej, nikomu innemu.
-
Do przeczytania tej książki byłam w pewnym sensie zmuszona. Kupiłam ją na WTK 2019, by dostać
autograf autora, który swoją drogą nie jest tylko dla mnie, ale dla... dziewczyn. Taką właśnie podałam dedykację. Podałam taką, ponieważ w planach miałam stworzenie booktouru w zamkniętym gronie. Teraz macie odpowiedź, dlaczego byłam zmuszona - czas naglił, a chciałam, by każda z nas przeczytała tę książkę jeszcze w wakacje. Nie żałuję jednak. Gdyby nie ta presja, to podejrzewam, że w najbliższym czasie nie zainteresowałabym się tą pozycją.
O kim jest? Jest ona o patomorfologu, a prywatnie ojcu i mężu - Sewerynie Zaorskim. Wraca on wraz z dwiema córkami do Żeromic, czyli swojego rodzinnego miasta. Spotyka tam dawnych przyjaciół i znajomych, w tym Kaję Burzyńską. Z nią związana jest cała akcja w książce, gdyż Seweryn decyduje się pomóc bohaterce rozwiązać sprawę śmierci jej ojca, a zmarł on dwadzieścia lat wcześniej. Jak mówi tytuł, Kaja dostaje (co roku!) od ojca "listy zza grobu". Przez kilkanaście lat nie widzi w nich żadnego drugiego dna, lecz kiedy Seweryn trafia na pierwszy trop, wszystko nabiera sensu, ale i problemów przybywa... W tej nowo zaczętej grze stawką jest życie.
Podziwiam pana Remigiusz Mroza za świetnie obmyśloną zagadkę. Podczas czytania miałam różne teorie co do zakończenia, ale za każdym razem były one skutecznie niszczone, przez co czułam się ciągana za nos. Na jednej stronie miałam pewność co do rozwiązania tajemnicy, a na drugiej traciłam ją i potrzebowałam chwili "postoju", by ułożyć sobie w głowie nowe, szokujące informacje i fakty. A im dalej byłam, tym częściej potrzebowałam postojów.
Chciałam też zaznaczyć, jak bardzo autor musiał się namęczyć ze stworzeniem tej zagadki. Korzystał on zarówno z literatury, matematyki, geografii - wszystkiego. Jestem przekonana, że gdyby ktoś kazał mi ułożyć coś podobnego, to zajęłoby mi to kilka lat, a może i nigdy by mi się nie udało. Dla takiego zwykłego człowieka, jak ja, jest to po prostu czarna magia.
Zostawiając jednak temat tajemnicy, muszę powiedzieć, że bohaterowie są wspaniali. Każdy miał inną osobowość i żaden mnie nie denerwował. Szczególnie polubiłam Seweryna, bo jego humor i sarkazm bardzo mi odpowiada. Będąc przy humorze, powieść, mimo wątku kryminalnego, ma dużo dowcipów, a że ja zawsze byłam fanką komedii (co prawda filmowych, ale to też się liczy), to i takie żarciki lubię.
"Listy zza grobu" polecam z czystym sumieniem, bo ani sekundy nie nudziłam się przy tej lekturze. -
Zakończenie mogło być lepsze ale jednak WOW przekonałam się do Mroza
-
Mocno pokręcona historia - ale na jedno łyknięcie w sam raz.
-
3,9 ⭐ Końcówka była bezbłędna! Zwroty akcji, które były kompletnie nie do przewidzenia sprawiły, że nie mogłam się oderwać. Nie mogę jednak z czystym sumieniem dać pełnych 4 ⭐ bo mimo częstych, wcześniejszych zwrotów akcji, do 70% książka naprawdę dziwnie mi się ciągnęła, mimo że słuchałam audiobooka. Na pewno sięgnę po drugi tom!
-
najgorsza jakakolwiek czytalem, ewww
-
3.5
-
mroz jest simem ktory jest zmuszony ciagle pisac ksiazki zyjac w malym pokoju z lodowka kiblem i lozkiem
-
4⭐️ Przesłuchałam w audiobooku (tutaj ogromny plus za interpretacje pana Dorocińskiego🤍) i naprawdę bardzo mi się podobała, choć mam kilka zastrzeżeń co do samego zakończenia. Nie do końca też jestem w stanie uwierzyć jak bohaterom udało się rozwiązać te wszystkie zagadki, moim zdaniem jest to trochę naciągane. Niemniej jednak dobrze się bawiłam, historia wciągnęła mnie od pierwszych stron i sprawiła, że od razu sięgnęłam też po drugą część.
-
2.3
-
3,75 - bo lubię Seweryna i w sumie podoba mi się ta historia, chociaż czytam drugi raz i mam ochotę na kolejne tomy.
-
Kuurde szkoda, bo do punktu kulminacyjnego było bardzo dobrze, przesłuchałam w jeden dzień nie mogąc się oderwać, ale rozwiązanie akcji wręcz absurdalne. Szkoda, bo mogło być 5⭐
-
Bardzo fajna, ciekawa fabuła z drobnymi plot twistami. Na pewno będę kontynuować serie.
-
początek całkiem git, ale końcówka tak nierealna ze nie wiedziałam czy czytam kryminał czy może jednak romansidło z pistoletami w tle. Anyway typowy mróz
-
3.75/4
Mróz ty to jednak masz łeb -
2.75
-
Serię zaczęłam od czwartego tomu, więc teraz uzupełniam deficyty wiedzy o losach bohaterów.
Już od wielu lat każdego roku, w tym samym dniu Burza otrzymuje list od zmarłego ojca. Są one niczym wiadomości z zaświatów, ale okazuje się, że naprowadzają na ślad zagadki z przeszłości.
Seweryn Zaorski właśnie wrócił do Żeromic wraz z dwoma córkami, Adą i Lidką. Remontując kupiony dom, który należał do rodziny Burzyńskich, trafia na zamurowaną skrytkę z tropami prowadzącymi do sprawy sprzed lat.
Autorowi, jak mało któremu, udaje się wciągnąć mnie w serpentynę zagadek i prywatnych rozterek bohaterów. Ci w moim odczuciu są realnie nakreśleni, nikt nie jest kryształowy lub zepsuty do szpiku kości.
Relacja Kai i Seweryna... Niewłaściwa? Niegodna? - po prostu ludzka.
Pisarz nie obarcza fabuły zbędnymi opisami, a mimo to świetnie oddaje małomiasteczkową atmosferę.
Atutem, który nadaje historii kolorytu jest kreacja "małych diablic", czyli córek Zaorskiego. Ich pytania wprawiają ojca w konsternację, a u mnie wywołują niewymuszony uśmiech.
Fabuła zawierała też momenty mocno naciągnięte, ujmujące jej realność. Przykładowo, bardziej wiarygodna byłaby sytuacja w lesie pod Delawą, gdyby autor nie odebrał bohaterce broni.
Lubię historie z licznymi twistami w fabule, które wychodzą spod ręki autora. Lubię zawiłe intrygi i zagadki, które tworzy oraz sposób ich przekazania. -
Czytane jako odmóżdżacz wieczorami. Z jednej strony jest znacznie lepsza niż seria z Chyłką czy Forstem, z drugiej - zupełnie nie porywa. I wiarygodność zdarzeń oraz wiarygodność psychologiczna postaci są mocno słabe. Samo to, że policjantka (!) dostaje przez 20 lat, co roku, list od teoretycznie nieżyjącego ojca i nie uważa tego za nic dziwnego był sygnałem alarmowym, że mądra to ta powieść nie będzie. No i nie była. Teoria spiskowa, tajemnicza grupa ... meh. Ale te paręnaście stron przed snem dawało się przeczytać, nawet dialogi lepsze niż w poprzednich książkach Mroza. Jednak nie polecam całościowo.
-
Ta książka zdecydowanie trafia do ulubieńców 2020 roku. Trzymająca w napięciu, zagadkowa, momentami wstrzymywałam oddech i zdecydowanie nie mogłam się oderwać. Postać Seweryna była dla mnie wykreowana idealnie, przysięgam, że w tym momencie pałam do niego większym uwielbieniem, niż do Chyłki. Do tego rozbudowany wątek obyczajowy, który wyszedł naprawdę dobrze! Szybko sięgnę po kolejny tom, bo nie będę się mogła doczekać 🙋🏼♀️
-
Wiele osób zarzuca autorowi, że ten pisze książki dla kasy i że wymyśla niestworzone historie, które pewnie nie mogłyby się wydarzyć. No ale niech pisze dla kasy, przecież to jego praca. Moja praca rownież jest moją pasją i sprawia mi dużo przyjemności, ale też pracuję dla kasy. Dlaczego pisarz miałby inaczej? A co do niestworzonych historii... kiedy sięgam po książki Mroza, to właśnie tego oczekuję: rozmachu, jakiegoś smaczku, którego nie znajdę w innych książkach, jakiegoś popisu wiedzy. Brzmię jak adwokat (którego Mróz pewnie nie potrzebuje), ale ja po prostu nie chcę, żeby autor zmienił styl. Przejdźmy może jednak do rzeczy. „Listy zza grobu” mają plusy i minusy. Dlatego tym razem recenzja w formie listy. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
Minusy:
- błąd na samym początku powieści. Bohaterowie mają do rozwiązania zagadkę. A raczej zagadki, bo każda rozwiązana prowadzi ich do kolejnej łamigłówki. Na początku zmagają się z aforyzmem zapisanym w dość specyficzny sposób. Nie chcę dalej spoilerować, więc powiem tak: to co widzą bohaterowie ma się nijak do tego, co widzi czytelnik. Szczęśliwie błąd na fabułę wpływu nie ma, ale wybił mnie z rytmu i tak skupił moja uwagę, że do końca myślałam, że bohaterowie nie mogli rozwiązać tej zagadki. I moje gapiostwo odegrało tu rolę, i gapiostwo wydawnictwa.
- Seweryn to to taka męska wersja Chyłki, czyli to już gdzieś było. Na szczęście im dalej w las, tym Chyłka mniej się wybija.⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
Plusy:
- czyta się błyskawicznie
- tym razem politykowania mamy niewiele
- fajni bohaterowie; Seweryna da się lubić :)
- rozbudowany wątek obyczajowy
- fabuła w stylu „po nitce do kłębka”, a ja to bardzo lubię
- temat strony internetowej dopracowany jak należy. Polecam tam zajrzeć ;)
- zakończenie dość zaskakujące⠀
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
Podsumowując jest to bardzo dobra książka, ale ten błąd odebrał mi trochę frajdy. Chcę wierzyć, że w papierowej wersji wszystko się zgadza. Ja polecam. :)
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
Ps. Kim u diabła jest David Clarke? :D -
Po wielu latach Seweryn Zaorski powraca do rodzinnego miasta wraz z córkami. Jest to zamknięta, mała społeczność, w której każdy zna każdego. Udaje mu się zdobyć stanowisku w nowo wybudowanym szpitalu, gdzie ma się zajmować badaniem zwłok. Przypadkiem wplątuje się w tytułową sprawę listów zza grobu. Kaja Burzyński jest żoną jego przyjaciele z dzieciństwa. Seweryn był w niej kiedyś zakochany. Kaja co roku dostaje 1 list od swojego zmarłego ojca. Zaorski odkrywa w garażu skrzynkę z tajemniczymi przedmiotami, które być może mogą odkryć sens zagadki listów. ----------------------------------------------------------------------------- Jeżeli się nie mylę jest to moje trzecie spotkanie z twórczością tego autorami. Poprzednio czytałam serię s Chyłką.
Ta nowa seria, jest nieco do niej podobna. Dwójka bohaterów, których być może łączy jakieś uczucie. Wspólne śledztwo, które może się dla nich źle skończyć. Typowe dla autora zaskakujące momenty, które bardzo fajnie spajają całą historię. Tajna organizacja. Głośna muzyka w aucie. I wiele wiele więcej.
---------------------------------------------------------------------------------Ogólnie czytało się przyjemnie i szybko. Przyznaję książka wciągnęła mnie. Autor znów zrobił według mnie dobrą robotę. Oby tylko ta seria nie miała 10 tomów, bo to by mnie zabiło. Więc Panie Mrozie niech to będzie trylogia. Jeżeli będzie miała dużo fanów, to może by tak zrobić jak Coben, czyli zrobić drugą serię, w tym samym "świecie", gdzie ukochane postaci będą w tle, a czytelnik skupi się na nowych, młodszych bohaterach. Warto to przemyśleć #😉
----------------------------------------------------------------------------- Podsumowując, książka mi się podobała i była miłą rozrywką. Jeśli jesteś fanem Chyłki, to tą serię też polubisz. (6,5/10⭐)