Title | : | Pianie kogutów, płacz psów |
Author | : | |
Rating | : | |
ISBN | : | 8308068316 |
ISBN-10 | : | 9788308068311 |
Language | : | Polish |
Format Type | : | Hardcover |
Number of Pages | : | 224 |
Publication | : | First published February 18, 2019 |
Awards | : | Nike Literary Award (Nagroda Literacka Nike) (2020) |
Wojciech Tochman, z chłodną precyzją i ujmującą wrażliwością, opowiada o ludziach, których odwaga została na zawsze złamana. O bólu, którego nie dało się ukoić. O lęku, który nie odszedł i wciąż sprzyja przemocy. O nieufności, która zabija wspólnotę. Także o bezradności wobec uczuć i wobec choroby.
W książce Tochmana dzisiejsza Kambodża to lustro, w którym odbija się cały świat.
Pianie kogutów, płacz psów Reviews
-
Another non-fiction by Mr Tochman tackling genocide and its aftershocks affecting milions of people. This is not the chronicle of the Pol Pot regime, Tochman focuses on an individual and suffering, both physical and mental. Stories of victims and the oppresors.
-
Za mało mi najwyraźniej Tochman zrył banie, więc wziąłem od razu drugą książkę o innym ludobójstwie. Na szczęście tu autor skupia się na trochę innych aspektach niż to, jak nieludzki jest człowiek wobec innych ludzi.
-
Jestem rozczarowana tą książką, a myślę, że gdybym nic wcześniej nie przeczytała o Kambodży moje rozczarowanie byłoby jeszcze większe. Mam wszystkie książki Tochmana, więc wiedziałam, czego się spodziewać. Wiedziałam, że będzie to książka bazująca na emocjach, z niewielką dawką kontekstu, bez tła, bez historii. Ale ta strategia, która sprawdziła się w wypadku konfliktów nam bliskich geograficznie (Bałkany) i czasowo (Bałkany, Rwanda) lub została ukontekstowiona doskonałymi zdjęciami (Eli Eli), moim zdaniem w wypadku Kambodży kilka dekad po Pol Pocie nie działa. Nie chcę powiedzieć, że te historie mnie nie poruszyły -- ale poruszyły mnie tylko dlatego i tylko na tyle, na ile je z własną wcześniejszą wiedzą powiązałam. Wiem, że Tochman i Jagielski to zupełnie inni reportażyści, ale książki Jagielskiego pozwalają rozumieć, i dzięki temu współczuć jakoś mądrzej i prawdziwiej. Tochman w swoich książkach czasem stosował taką technikę "pornograficzną", rzucania w twarz przemocą, cierpieniem, biedą, głodem. Kiedyś po tym płakałam, dziś jakoś to na mnie nie działa, wydaje mi się takie tanie. I nawet ta historia-klamra, o ludziach uwięzionych, jakoś do mnie w tej formie nie przemawia, choć pamiętam ten reportaż do dziś, pamiętam, jak mnie poruszył, kiedy go przeczytałam. Coś jest nie tak z tą książką, czegoś tu w niej brakuje.
-
Zapisałam sobie, co następuje:
Trzeba nie mieć sumienia, żeby targować się z rikszarzem w Phnom Penh.
i "Oczy starych Khmerów od lat są suche. Jak tutejszy pieprz. Wysuszone raz na zawsze. Jesteśmy niezdolni do płaczu".
Wojciech Tochman zawsze imponuje mi jako człowiek o wielkiej pokorze i wrażliwości. Czytałam bardzo dużo jego tekstów w Dużym Formacie i Kontynentach. Nigdy nie czytałam książki.
Postanowiłam zaserwować sobie nie reportaż o Bośni, która porusza mnie niezmiennie, boli gdzieś w zakamarkach trzewi, a Sarajewo za mną chodzi, tylko o Kambodży - do której szczególnie emocjonalnego stosunku nie mam.
Czy też powinnam napisać - nie miałam. Nadal Azja południowo-wschodnia jest mi kulturowo tak odległa, że trudno mi być z nią emocjonalnie "blisko", ale przecież dramaty jednostek są wszędzie takie same, inny tylko ich sposób ekspresji.
Zawsze, kiedy kończyłam czytać o masowych zbrodniach, kołatało mi się w głowie w zasadzie tylko jedno pytanie, a w "Pianiu kogutów..." bohaterka reportażu wypowiada je na głos:
"Chciałabym zrozumieć, dlaczego pan Sar* zabijał i to własnych ludzi. Chciałabym pojąć jego serce".
Chciałabym pojąć ich serca.
* Saloth Sar, znany szerzej jako Pol Pot. -
3.5
Codzienność w Kambodży jest przerażająca. -
Nie dowiemy się z tej książki wiele na temat historii Kambodży, nie poznamy szczegółów. Ale według mnie podstawy wystarczą, bo to nie książka o tym, co było, ale o tym, jak tu i teraz ludzie cierpią, krzywdzeni przez "swoich". O tym, jak bardzo wojna, terror i głód odzierają z empatii, współczucia i litości. Nikt nikomu nie ufa. Nikt nie potrafi okazywać pozytywnych uczuć. Nikt nie przejmuje się dziećmi, chorymi, starymi i słabymi. No, prawie nikt, ale ci nieliczni niewiele mogą. A do kogo konkretnie mieć o to pretensje? Do Pol Pota i Czerwonych Khmerów? Do Amerykanów, których bomby nadal zabijają, bo na Kambodżę zrzucili ich więcej niż my tutaj moglibyśmy sobie wyobrazić? Czy do Francuzów, którzy wyniszczali kraj przez dziesięciolecia? A może Wietnamczyków, których teraz wszyscy nienawidzą, chociaż mieli pomóc mieszkańcom Kambodży? Większości winnych już nie ma, odeszli, umarli, ale część mieszka wciąż obok ofiar. Kambodża to miliony ludzi żyjących w nędzy, której nawet nie potrafię pojąć. Niczego, co przeczytałam w tej książce, nie potrafię pojąć. Bo jak miałabym zrozumieć kraj tak odarty z zaufania i czułości, że dla ludzi podanie sobie rąk na powitanie to zbyt dużo? Kolejne pokolenia przekazują sobie przemoc i nienawiść. Nikt nie wie, jak to zmienić. "Oddychać się przy sąsiedzie boimy", mówią bohaterowie, a mnie przechodzą ciarki.
-
Transmisja Piekła
Idąc dalej tropem reportaży, geograficznie nie tak daleko od czytanego ostatnio „Człowieka w przystępnej cenie” (Tajlandia) wylądowałem z Wojciechem Tochmanem w Kambodży za sprawą „Piania Kogutów, Płaczu psów”. Pod niewiele mówiącym nieświadomemu jeszcze czytelnikowi tytułem, Autor sugeruje upływ czasu, wyznaczniki dobowe przestrzeni, po której będziemy się wraz z nim poruszać. Od porannego piania kogutów, do wieczornego/nocnego piania psów poznajemy świat ludzi z syndromem złamanej odwagi.
Kambodża po Pol Polcie, zgnita korupcyjnie do szpiku kości tak bardzo, że strażak nie ugasi Twojego Domu, zanim nie dasz mu łapówki. Przymusowa praca, praca dzieci. Gwałty, ludobójstwo, następstwa jak choroby psychiczne i tak makabryczny, sposób radzenia sobie z tym zjawiskiem przez bliskich chorego. Klatki z łańcuchami, głodzenie. Kraj, w którym okazywanie sobie uczuć jest z ludzi wyrwane z korzeniami za Pol Pota, bo nie wolno, nie okazujemy słabości, nie okazujemy nic. Poziom ubóstwa i niesamowicie niskiego standardu życia tych ludzi – to jest coś tak nieprawdopodobnego, że samo określenie „standardu” jako miernika w żaden sposób tutaj nie pasuje. Mam świadomość tego, że pisząc już prawie pół strony nie napisałem o czym jest ta książka dokładnie, ale to nie są dane w stylu Kambodża powstała wtedy i wtedy, potem przyszli Ci, potem tamci, po drodze zabijali, mordowali, przeganiali. Były bombardowania. Nie. To obraz nakreślony przez Autora, za pomocą ludzi, którzy przeżyli, choć część z nich umarła już dawno, a to, co z nich zostało, to tylko powierzchowna ludzka skorupa. Wojna nigdy się nie kończy, wojna trwa zawsze. Powinniśmy o tym pamiętać też w dobie obecnych wydarzeń, jak okrutne piętno odciska na ludziach terror, strach, niebezpieczeństwo ciągłej zmiany i absolutny brak stabilizacji – życie w nieustannym zagrożeniu. To jest książka, reportaż o duszach tych ludzi, o katach współżyjących nadal wśród ofiar, jedni obok drugich.
Mam nieco mieszane uczucia w związku z tym reportażem, książka jest niesamowita w swojej rzetelności i wiarygodności, i dodam, że choć jest to moje pierwsze spotkanie z reportażem Wojciecha Tochmana – jestem przekonany, że nie ostatnie. Nie dałem 9 gwiazdek tej książce tylko i wyłącznie dlatego, że „wybitna” to dla mnie wyraz pozytywnych wrażeń czytelniczych, gdzie tutaj za bardzo mnie przytłoczyła treść, skądinąd niesamowitej książki. Przy czym zaznacza, nie jest to reportaż historyczny o tym co było za Pol Pota, kto jak gdzie kiedy mordował, owszem, o tym się mówi, ale bardziej chodzi o to jak jest teraz, po tym co było wtedy.
Myślę, że warto zgłębić temat, Ta część Azji nie powinna być tylko ciekawym kierunkiem turystycznym, ale to też kawałek historii ludzi, tej złej historii, którą powinniśmy znać, jak człowieczeństwo może ustąpić instynktom i okrucieństwu. 216 stron do spokojnej lektury. Z całą pewnością nie na szybko.
09.05.2022 r. -
Beztriedna spoločnosť bez práva a osobnej slobody, bez peňazí a technických vymožeností, bez rodinných vzťahov či individuálneho myslenia. Bez citov i náboženstva, bez možnosti rozhodnúť sa. Spiatočnícky režim mučiaci Kambodžu roky mrzačil krajinu, kúsok po kúsku jej nahlodával dušu, deptal jej obyvateľov...
Vysťahovávanie a s ním súvisiace otrasné životné podmienky, chudoba a nekonečný dril. Obmedzovanie či potláčanie osobných slobôd, nútené manželstvá a systematické likvidovanie inteligencie. Udávanie, donášanie, mučenie a telesné tresty.
Výsledok? Prehlbujúca sa bieda, nedôvera voči iným, citový chlad i problémy s duševným zdravím. Mútna myseľ, prázdny pohľad. Reťaze a klietky. Vinník, obeť - obeť, vinník. Utrpenie je dedičné, mlčanie a opatrnosť prirodzené.
Práve na dôsledok dlhoročného utrpenia, prameniaceho nie len zo samotného teroru, ale i z následnej snahy vyrovnať sa s dôsledkami, sa vo svojej útlej, no predsa obsažnej reportáži, zameral poľský novinár Wojciech Tochman. Dievča, ktoré znásilnili. Muž, ktorý kvôli nášľapnej míne prišiel o nohy. Mladá žena, ktorá v pomätení zabila rodičov. Chlapec, ktorý vážil ľudí. Či učiteľka (manželka i matka), ktorá všetkých prežila.
Tochman prostredníctvom príbehov jednotlivcov nahliada do minulosti, zdôrazňuje súvislosti a všetko pekne prepája. Nedostatok lekárov i povery. Chudobu a duševné zdravie. Potláčanie emócií i uzatváranie sa pred svetom. Vraždy a nedôveru.
Neľahké, no predsa nesmierne zaujímavé čítanie. -
Dobry kawałek reportażu. Autor stroni od swej oceny (pozostawiając ją na koniec) i ostrożnie dobiera słowa. To czyni książkę brutalną, brudną, wręcz pornograficznie zorientowaną na ludzkim cierpieniu. Cierpieniu, które często przypominało opisy z II WŚ, jednak tutejsza specyfika czyniła je unikalnymi, co jeszcze bardziej je potęgowało.
W dodatku nic nie wiem o Kambodży, więc tym bardziej to dla mnie pozycja intrygująca - nie jest to przyjazne wprowadzenie, szczegółowy opis historii - po prostu rzeczy się dzieją, i pewne miały miejsce w przeszłości.
To także historia o tamtejszym państwie, które nie działa. Często myślałem w tym kontekście o różnicach między Polską i warunkami do skutecznego egzekwowania prawa.
Polecam. -
https://tanayahczyta.wordpress.com/20... -
I read “Pianie kogutów, płacz psów” (“Crowing of roosters, crying of dogs”) by Wojciech Tochman within two days. He is my favourite Polish author and one of the best writers describing societies after genocides. His book on Bosnia (the only translated into English, “Like Eating a Stone. Surviving the Past in Bosnia”) and Rwanda (“Dzisiaj narysujemy śmierć”, “Today we will be drawing death”) are masterpieces of reportage. “Pianie kogutów...” is the third of this unofficial trilogy of post-genocidal societies and refers to the genocide in Cambodia under the regime of Pol Pot.
Tochman begins and ends with stories of his travels to mentally ill Cambodians, usually suffering from psychosis, schizophrenia or the most severe PTSD. He visits them with Dr. Ang Sody and Dr. Seang Leap, two of only fifty psychiatrists working in Cambodia for the population of over sixteen million. Only two hospitals in Phnom Penh have psychiatric wards with less than twenty places for patients. There is no money and no awareness about mental health. People visited by the author are kept by their families outdoors, in cages, chained, often for many years. Some of them do get better with proper medication, many do not.
Tochman - great, empathetic listener, which he has already proved by his other books - also in Cambodia finds people willing to share their stories with him. They talk about suffering, pain, hunger, poverty, fear, dehumanisation. Experts say that there is a phenomenon, existing only in Cambodia since the 15th century, called ‘baksbat’ - syndrome of broken courage. It’s the collective destruction of the soul and spirit, unhealable pain, inherited by generation after generation. It results in an apathetic society, unable to feel genuine joy, indecisive, easily giving up, distrustful, unable to help themselves and others. I found it extremely interesting to read about Tochman’s observations about Cambodians as of people who lack tenderness, affection, who do not touch each other. Personally, having travelled in the country for two weeks, I left amazed at how tender people are towards one another. Nowhere in the world have I seen so much affection towards children. I have seen countless scenes of parents and grandparents embracing, kissing, stroking children (they usually didn’t know they were observed) as if adults wanted to give all the love and affection to children they themselves have never received. Nowhere have I seen people so gentle, so welcoming. I have seen kind people all over the world but Cambodians were an entirely different people; I found their kindness unparalleled. This book made me wonder: was I fooled? Whose observations should I trust? I would love to travel to Cambodia again and observe more.
No one has a prescription for how to live when you have lost everything - as an individual and as a society. Tochman does not give it, nor does he try to judge and analyse. He simply listens to people who have to deal with the reality in their own, flawed, human way. His books are characterised by humanism that few reportage authors express. And I believe we would all be better people if we read Tochman. -
Może jestem po prostu skończoną fanką reportaży Tochmana, ale trochę nie rozumiem marudzenia na temat „Piania kogutów, płaczu psów”. Już pierwsze zdanie opisu mówi, że książka przedstawia krajobraz „po ludobójstwie”. Dotyczy więc teraźniejszości i krytyka, że za mało tu historii i opisu samego reżimu Pol Pota wydają mi się nietrafione. Tym bardziej, że wystarczy naprawdę podstawowa wiedza na temat ludobójstwa w Kambodży, żeby przyswoić sobie treści „Piania kogutów”. A jest to pozycja warta uwagi, a dla zainteresowanych regionem – obowiązkowa.
Tochman oddaje głos ludziom, którzy chcą normalnie żyć w kraju zniszczonym przez reżim i ludobójstwo. Tylko czy jest to możliwe bez jakiegokolwiek przepracowania traumy, w biedzie i z boleśnie niewielkim dostępem do służby zdrowia. Jak zawsze u Tochmana tekst pełen jest wrażliwości i bólu, choć moim zdaniem Tochman lawiruje, omijając czułostkowość i niepotrzebne efekciarstwo, tworząc książkę pełną mocy, poruszającą i zostającą z czytelnikiem na bardzo długo. Tym bardziej, że na reportażu się nie kończy. Autor jest pomysłodawcą Klubu Heban, który w tym przypadku zbierał pieniądze na pomoc medyczną dla osób zmagających się z chorobami psychicznymi w Kambodży, których bezsilni bliscy trzymają uwięzionych na łańcuchach lub zamkniętych w klatkach.
Czytajcie, choć oczywiście przygotujcie się na wściekłość na świat, ból i łzy. Myślę jednak, że trzeba czasem przypominać sobie o tym wszystkim, co dzieje się na świecie, bo wtedy takie sytuacje, jak to, co chociażby dzieje się teraz w Afganistanie, nie będzie zaskoczeniem, a może nawet nasza kolektywna wrażliwość będzie zmieniać się na lepsze i coś się w przyszłości zmieni… -
1.
Tochman widzi w przemocowym i pełnym zabobonów stosunku wobec chorych psychicznie metaforę nieprzepracowanej traumy po reżimie. Kultura oparta na zbrodni nie pozbywa się jej w prosty sposób, zawsze ktoś jest najsłabszym ogniwem. Na łańcuchy, którymi są skuci składa się wiele ogniw, które powstały wskutek swoistego dziedziczenia i replikowania przemocy. Tochman zbudował metaforę ryzykowną, ciekawą i wartą dyskusji nad nią, także krytycznej.
2.
Krall, Jagielski, Kapuścińska, Boniecki i Szczygieł - to skład rady Fundacji Klub Heban. Na fejsie fundacja zebrała ponad 28 tysięcy złotych na pomoc kambodżańskim lekarzom i lekarkom. Reportaż może zmieniać świat i angażować do działania. I choć to pozaliterackie, to fascynująca jest ta wiara reportera w czynienie świata lepszym. Założyciel ITAKI, koordynator pomocy dzieciom w rwandyjskiej Nyakinamie dzisiaj angażuje się w walkę o prawa osób chorych psychicznie w najbiedniejszym kraju Indochin. Szanuję to.
---
Ja Tochmana bardzo szanuję, choć literacko rzadko się spotykamy. W nowej książce momentami się spotkaliśmy, ale to nie są bardzo energiczne zbliżenia. -
Kambodża należy do tych krajów, które wspominam najmilej. Nasza dość krótka wizyta w Siam Raep w 2011 roku była jedną z najcudowniejszych podróży. Były z nami nasze wtedy dwu- i sześcioletnie dzieci, które były wspaniałym pretekstem do nawiązywania rozmów, których udało się nam przeprowadzić zaledwie kilka. Mając w pamięci historię tego kraju, miałam nadzieję na poruszenie tego tematu. Ale, ja pierwsza nie zaczynałam, a Khmerowie go unikali. Rozmawialiśmy o życiu, dzieciach, szkole i obserwowaliśmy codzienne życie. Odbierałam ich jako osoby niezwykle uprzejme, przyjazne, gościnne. Mam wielką świadomość, że obserwowanie kraju tak doświadczonego i biednego z perspektywy turysty, ma wiele wad, a mnie zawsze stawia w niezręcznej pozycji. Zdaję sobie sprawę, że w oczach Khmerów byłam bogatą białą, która wpadła na chwilę do ich świata i która niczego nie zmieni. Gdybym wtedy znała książkę Tochmana, czułabym się pewnie jeszcze gorzej.
Ciąg dalszy:
http://przeczytalamksiazke.blogspot.c... -
This book is as well-researched as it is depressing. I agree with other reviews that it focuses mostly (solely) on suffering, ilness and poverty but since I have never been to Cambodia I don't know how accurate that was (though from other things I've read about this country, it indeed isn't a very happy place). The various ways in which people suffer that were described were quite diverse, but still - it's all about pain. A bigger problem, however, is that it gaves next to no background to the events that happened in that country. Maybe it was a deliberate act, to show the situation from the level of individual people, who didn't really understand the situation they found themselves in, however I would appreciate the various stories put in some wider, historical context. If I hadn't read a bit about Cambodia earlier, I wouldn't have understood much of what was described here.
-
Książkę musiałam czytać fragmentami. Podoba mi się, że to nie jest reportaż polityczny, ale społeczny. Bardzo dotykający ludzkiej natury. Autor jest przy ludziach. Cicho. Wsłuchany. Zabiera nas w okropny, oblepiający mrok. Jedno to temat zbiorowej traumy, drugie to sytuacja osób chorych psychicznie w miejscu gdzie empatia została wytrzebiona. Kraj po wojnach, kraj po ludobójstwie. Ofiary i kaci mieszkający razem. Fakty historyczne mogę sobie przeczytać w książkach o historii, ale Tochman po prostu zabiera nas ze sobą między ludzi.
-
A really thorough book on problems in Cambodia. A country with difficult history and not easy present times either. I can't really say I liked the book as it raises many social and health problems but it's very well-written. The cases are presented in a short but interesting way. The author often leaves judgement to the reader trying to show the reality. When we see how bad it might be we can appreciate our own way of life more. I'll definitely be looking for other books from this author.
-
2.25
Zazwyczaj dużo wyżej oceniam reportaże, ale ten ewidentnie mi nie podszedł. Zupełnie nie mogłam odnaleźć się w historii - autor wrzucił nas w sam środek Kambodży bez kontekstu, co chwila zmieniając postaci i ich historie.
Bardzo brakowało mi połączeń pomiędzy wątkami, które sprawnie łączą się w całość. W zamian poczułam chaos, przez co miałam problem z koncentracją.
Niemniej, udało mi się co nieco dowiedzieć i poznać kraj od środka. Pozostaje mi sięgnąć po inne książki o Kambodży i dokształcić się :) -
Reportaż Tochmana powstał na bazie pobytu w Phnom Penh w pierwszej połowie 2018 roku, ale tak naprawdę odwołuje się do każdej wizyty autora w Kambodży i był planowany jako jedna z trzech książek o ludobójstwie.
Autor podróżuje z tłumaczem oraz wymiennie - z fotografem, lekarzem albo psychologiem, poszukując miejsc, w których kumuluje się największa bezradność potraumatycznych wydarzeń z roku 1976 - "roku wszystkich śmierci". Jego wędrówka ma w zamierzeniu być milczącą obserwacją - ludzi z chorą dusza, więzionych przez najbliższych, rodzin funkcjonujących we współczesnych podległościach niewolniczych w cegielniach, wymierającego pokolenia, które z braku źródeł pisanych zostanie pozbawione własnej historii - ale jednocześnie jest ostrzeżeniem, postulatem protestu przeciwko takiej formie świata - "mamy zdjęcia", "mamy relacje świadków", "tworzymy działania społeczne". Autor w nienachalny sposób stara się obudzić wrażliwość w ludziach z naszego pokolenia, którzy nastawieni są głównie na przetwarzanie i odbiór. To ważna książka, być może będzie jednym z najlepszych reportaży tego roku. -
Krótki ten reportaż, więc zostawia pewien niedosyt, ale jest to jednak bardzo gęsty, przejmujący obraz społeczeństwa po ludobójstwie.
-
While very difficult to read due to subject matter, this is excellent reportage from Polish journalist Tochman on the plight of the mentally ill in Cambodia.
-
3,5.
-
3.5/5
ważny temat przedstawiony w sposób mniej niż zadowalający -
Jeśli interesuje Cię tematyka azjatycka - trzeba sięgnąć po tę książkę. Bardzo podoba mi się też język, którym Tochman się posługuje.
-
O živote chudobných v Kamboži v 21. storočí.
-
Czy strach jest usprawiedliwieniem?
Lekturę reportaży Wojciecha Tochmana zawsze trzeba odchorować. Potrzeba czasu żeby móc poukładać sobie wszystkie wstrząsające informacje, oswoić się z okrucieństwem, przełknąć niesprawiedliwość. Kambodża jest miejscem odległym nam kulturowo, w którym ludzie nigdy nie otrząsnęli się z tragicznej przeszłości – ludobójstwa, gwałtów, głodu. Czy można tym wytłumaczyć ich znieczulicę, brak empatii, emocjonalne zdystansowanie? Czy strach może usprawiedliwić brak człowieczeństwa?
Niezabliźniona rana
Wojny domowe, przewroty czy rewolucje zawsze pozostawiają blizny. Jak można żyć, gdy sąsiad jeszcze niedawno był oprawcą? Jak funkcjonować w państwie totalitarnym, w którym sprawiedliwość jest pojęciem abstrakcyjnym, a za przewinienie, prawdziwe lub rzekome, do więzienia trafiają całe rodziny, a często też sąsiedzi i znajomi oskarżonego? Chociaż od czasu obalenia Czerwonych Khmerów minęło czterdzieści lat, piętno reżimu i ludobójstwa wciąż odbija się na pokoleniu, które nawet nie było świadkiem tamtych wydarzeń. Małżonkowie są oziębli, rodzice nie okazują dzieciom czułości. Alkoholizm i przemoc domowa są na porządku dziennym. Emocje są złe. Uczucia to słabość.
Życie zza krat
"Pianie kogutów, płacz psów" pokazuje jakiego spustoszenia dokonały konflikty zbrojne nie tylko pod względem liczby ofiar (źródła wskazują, że w czasie rządów Czerwonych Khmerów życie mogła stracić nawet 1/3 obywateli Kambodży), ale również ukazują poważny problem, jakim było zlikwidowanie elity intelektualnej kraju. Do dziś większość Kambodżan jest niewykształcona i żyje w ubóstwie. Razem z ubóstwem w parze idą patologie występujące w rodzinach, które z czasem doprowadzają do zaniku człowieczeństwa. Jednym z problemów, które Wojciech Tochman poruszył w najnowszej książce jest kwestia osób chorych psychicznie. Ponieważ psychiatria w Kambodży właściwie nie istnieje, leczenie szpitalne przekracza możliwości finansowe rodzin, a leczenie “tradycyjne” jest nie tylko nieskuteczne, ale bywa i groźne – członkowie rodzin więżą swoich chorych bliskich, ci zaś – przykuci łańcuchem, brudni, niedożywieni, oblepieni fekaliami, traktowani z pogardą – wegetują. Strach i presja społeczeństwa są silniejsze od więzów rodzinnych. Chory jest agresywny. Chorego trzeba odizolować. Nie ma litości. Nie ma refleksji. Oby umarł jak najszybciej. Oby jego duch odszedł daleko.
Reportaż Tochmana napisany szorstkim i oszczędnym językiem, pokazuje niezbyt znaną codzienność w jednym z najsłabiej rozwiniętych i najbardziej okaleczonych mentalnie krajów na świecie. Nic nie wskazuje na to, żeby los Kambodżan szybko się odmienił, bo chociaż są ludzie, którzy próbują leczyć, edukować, to ciągle jest ich zbyt mało. "Pianie kogutów, płacz psów" przypomina, że są miejsca bardziej odległe niż wskazywałyby na to kilometry, które nas od nich dzielą… -
Miałem większe oczekiwania i wymagania.
Duży minus: Tochman sam pisze w posłowiu, że uczył się Kambodży i próbował ją zrozumieć przez ponad dekadę, żeby napisać tę książkę. Ja odniosłem wrażenie, że kiedy już mu się udało, zapomniał, że czytelnicy nie będą mieli tego podstawowego przygotowania.
Tłumaczy w tekście wiele na bieżąco, to prawda. Dla osób z całkowicie innego kręgu kulturowego chciałbym jednak trochę więcej informacji, które mogą tam (i reporterowi, który tam na jakiś czas zamieszkał) wydawać się oczywiste, ale dla nas będą szokiem, a na pewno pomogłyby poczuć się emocjonalnie bliżej bohaterów.
Pewnie niektórym czytelnikom taka więź przyjdzie mimo wszystko łatwo i naturalnie. Ja miałem kłopoty, mimo że tematy (paradoksalnie, szczególnie te z części środkowej, nie o chorych psychicznie) miały wielki potencjał i były bardzo interesujące dla Europejczyka.
Mniejszy minus za dualizm tematów (można było zrobić dwie książki o zupełnie innych rzeczach), trochę za mało zagłębienia się w - przecież straszny i też niesamowicie oryginalny, nieruszony przez reporterów - problem osób chorych psychicznie, zamykanych przez bliskich. -
Reportaz pana Wojciecha Tochmana szokuje, przeraza, wstrzasa, ale rowniez otwiera oczy na zycie, ktore toczy sie gdzies obok, ale z dala od nas, wykluczone z naszej swiadomosci, tak odmienne, tak przerazajace.
Bo my zyjemy wygodnie, w cieplych domach, z pelnymi lodowkami, otoczeni gora niepotrzebnych dobr materialnych, pelni nadziei na lepsze jutro.
A tam nie ma nadziei, nie ma przyszlosci, jest tylko bol, cierpienie, bieda, choroba upodlenie i trauma, ktora pochlania kolejne pokolenia.
Tochman pokazuje nam swiat wspolczesnej Kambodzy, z pietnem ludobojstwa, cierpiacej na Baksbat- zespol zlamanaj odwagi.
To tylko tam wystepuje to schorzenie, tozsame z zespolem stresu pourazowego (PTSD), ale obejmujace niemal cala spolecznosc. Spolecznosc nieufna, ulegla, poddana.
Kambodza wciaz zyje trauma ludobojstwa, w skrajnej biedzie, gdzie ludzie borykajacy sie z chorobami psychicznymi nie maja szans na leczenie, sa izolowani, a rodzina zakuwa ich w lancuchy i wiezi w klatkach, gdzie nie ma miejsca na uczucia, empatie i wspolczucie.
Bo "Wojna nie konczy sie wtedy, kiedy sie konczy." -
Kolejnym ciężkim tematem, za który zabrał się Wojciech Tochman, jest współczesna Kambodża, która po rządach Pol Pota – człowieka uznanego za twórcę najskrajniejszej formy totalitaryzmu w historii świata – nie może się podnieść. Jest pełna skrajnej biedy, społecznej nieufności, emocjonalnego chłodu.
Kambodża pokazana przez Tochmana to kraj, w którym opieka medyczna i świadomość higieniczna są na fatalnym poziomie. Kraj brudny, biedny, niewykształcony. Miejsce, w którym psychicznie chorych się nie leczy, tylko więzi, nie wyznaje się miłości bliskim, nie przytula dzieci, nie ufa rodzinie ani sąsiadom. W Kambodży panuje niezdrowe zainteresowanie przemocą, a ludzie wierzą w duchy i potwory, boją się nocy i siebie nawzajem.
„Khmerski uśmiech to fasada. Jesteśmy zjedzeni przez smutek”.
I taka jest książka Wojciecha Tochmana. Do bólu smutna. Nie jest to najlepszy z reportaży tego autora, ale myślę, że wciąż wart poznania.