Title | : | Ksin drapieżca (Saga o kotołaku, #2) |
Author | : | |
Rating | : | |
ISBN | : | - |
Language | : | Polish |
Format Type | : | Hardcover |
Number of Pages | : | 469 |
Publication | : | Published April 1, 2015 |
Ksin drapieżca tom drugi sagi, łączy w nowym wydaniu opowieść tytułową ze znacznie starszym tekstem Kapitan Ksin Fergo, obecnie zmodyfikowanym przez autora. Książkę uzupełniają dwa dodatki poświęcone historii i obyczajom Suminoru.
źródło opisu: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2015
źródło okładki: www.nk.com.pl
Ksin drapieżca (Saga o kotołaku, #2) Reviews
-
Książka tak naprawdę opiewa nam na tom II i częściowo tom IV (całkowicie nie rozumiem tego zabiegu), jednak jeżeli przyjmiemy, że to jednak tom II...to jest pod wrażeniem tego, jak można zrobić złą książkę w tomie I, wyskoczyć tak do góry a potem znowu zacząć lądować.
Muszę przyznać, że spośród trzech pierwszych tomów, w tym wygląda jakby nad Panem Lewandowskim stał ktoś z linijką, a gdy tylko zaczyna znowu lecieć swoimi dziwnymi zainteresowaniami, po prostu trzaskałby go po głowie. I dało to bardzo dobre efekty gdyż na razie jest to najlepszy tom całego sześcioksięgu.
Pierwsze z opowiadań przedstawia nam historię niespodziewanego ataku na Suminor, w którym nasz kotołak służy. I (Oczywiiiiiiiiiście) zdradzie i tym jak kościół chce mieć jeszcze więcej władzy niż dotychczas. Muszę przyznać, że całe opowiadanie jest napisane całkiem przyjemnie. Dodatkowo pierwszy raz dowiadujemy się jak w jaki sposób zachodzi "zezwierzęcenie" stworów Onego. A także widzimy co potrafi zrobić Ksin gdy tylko odrzuca człowieczeństwo. Jednak jak to można założyć z miejsca nasz dzielny kotołak tak czy tak ratuje sytuację.
Drugie opowiadanie KTÓRE DZIEJE SIĘ DOPIERO PO TOMIE III (Nie wiem kto to uczynił, ale powinien zapierdalać na galerze dookoła Bangladeszu, na 300 osobowej galerze solo bez wioseł z 300 tonami cegieł pod pokładem) jest moim zdaniem jeszcze lepsze. Ba, mamy tutaj nawet drobną TAJEMNICĘ i sprawę morderstw! Co prawda wszystko to zawiera się w jakichś 70 stronach na krzyż (osobiście nie obraziłbym się gdyby akurat to opowiadanie było nieco większe), jednak pierwszy raz podczas całej serii miałem "Jeszcze 10 stron"...tylko po to by znaleźć się 50 stron dalej.
Muszę przyznać dodatkowo, że czytało się tę książkę przyjemniej gdyż już więcej elementów do tej pory nie pasujących mi, zaczęło minimalnie bardziej pasować. Nie mamy już opisów gore wyciągniętych od tak, dla zabawy jednak powoli mają one swój cel.
Mimo wszystko Pan Lewandowski nie pozwala nam zapomnieć, że jurność gra tutaj drugą główną rolę, gdyż gdy tylko pojawia się na to okazja, musi dojść do zbliżenia. Całe szczęście nie jest to już pokroju tego co występuje w tomie I czy III, jednak nadal mam wrażenie, że można by na spokojnie odpuścić połowę tych zdarzeń, a drugą połowę skrócić z 2 kartek do 2/3 kartki jeżeli już ktoś aż tak tego potrzebuje.
Mimo wszystko tak jak powiedziałem, po tomie pierwszym obawiałem się całkowitego i zdecydowanego gówna...a spotkało mnie miłe zaskoczenie. Raczej książka nie zaliczy się do wiekopomnych dzieł zapamiętanych i cytowanych przez pokolenia, jednak moim zdaniem można zaliczyć to do "ciekawych i prostych" czytadełek. Na zasadzie przeczytać raz i odłożyć na półkę.
Ocena na GR: 3/5
Własna ocena: Trochę jak zimna pizza...niby człowiek zje, ale mogło by być lepiej/5 -
Pamiętacie, że się zarzekałam, że nie wezmę dwójki do ręki? Nooo. Chyba w tej serii znalazłam mityczną kobyłę, co zowie się guilty pleasure. Takie złe, a takie miłe ;)
Zacznę od dupy strony — od dodatku opisującego świat. Kto wpadł na pomysł, żeby dać go w tomie drugim i to na samym końcu? Takie rzeczy na początku trzeba. Chociaż sam dodatek trochę rozwinie znajomość świata, to rewolucji nie robi. Autor nie korzysta z niego - mam za sobą dwa tomy, a styczności z pojęciami, postaciami czy kalendarzem przedstawionym w dodatku mamy co kot, kotołak, napłakał. Po co zatem takie rzeczy?
Fabularnie mamy podziałkę - na przygody Ksina i na przygody Strzygi. Ksin, jak się okazuje, ma jakąś tam rodzinę i bardzo do serduszka wziął sobie dewizę 'rodzina ponad wszystko'. Ja na Darona i jego kłopot, po tym, co zrobił Ksinowi, miałabym wyjebane. Jest tam jeszcze coś z kościejem, kości...żercom, czy jak mu tam, ale widzicie - już zapomniałam, już mi z głowy wątek ten wyleciał, aż tak był ważny.
No, może trochę był, w nawiązaniu do Strzygi. Ale historia Strzygi kończy się tak szybko, jak się zaczęła. I to debilne zakończenie, bo z mojej perspektywy, to taką samą robotę zrobiłby pułk zbrojnych, ale nie. Nie, nie, trzeba jakoś wprowadzić Różanooką, to wykorzystajmy okazję. A co to za jedna? Ha! To też ciekawa i naciągana historia, ale bez spojlerów. Se poczytajcie, jeśli macie w sobie tę hedonistyczno-masochistyczną chęć (widocznie ja mam).
Czy coś się zmieniło w charakterze bohaterów? Cóż, postarzeli się. I Redren zgłupiał. A tak, to ten sam zestaw cech, co w poprzedniej książce, z wyjątkiem Hanti i Ksina. Laska zmieniła imię i już po całości stała się chętnym ciałem i nawet wszedł wątek zoofili, ale wiecie, napisany tak, żeby nie gryzło w oczy za bardzo (łamańcem westchnień, łona i grafomaństwa).
A kotołak? Ano w końcu uchlał się krwią. Co w tym stanie zrobił — do poczytania. Początkowo to użalanie się nad sobą zmieszane z obrzydzeniem i spodziewam się samobójstwa, aaale nie. Nagle jest pyk — i wszystko wraca do normy, no, może jakieś głosy w głowie, ale jest norma. Nadal przechodzimy do porządku dziennego.
No co no, jest tak, jakby czytała początkującego pisarza fanfików. Polepszyło się w akcji, bo mam coś więcej niż poprzedni romans baby i kota, ale wyżyny szczytów toto nie są. Chyba dalej będę w ten hedo-sado brnąć i wypożyczę tom 3, bo bym chciała dowiedzieć się, co stało się z Ksinem.