Title | : | Ekspozycja (Komisarz Forst, #1) |
Author | : | |
Rating | : | |
ISBN | : | 8380750217 |
ISBN-10 | : | 9788380750210 |
Language | : | Polish |
Format Type | : | Paperback |
Number of Pages | : | 480 |
Publication | : | First published August 12, 2015 |
Pewnego ranka turyści odkrywają na Giewoncie makabryczny widok – na ramionach krzyża powieszono nagiego mężczyznę. Wszystko wskazuje na to, że zabójca nie zostawił żadnych śladów.
Sprawę prowadzi niecieszący się dobrą opinią komisarz Wiktor Forst. Zanim tamtego ranka stanął na Giewoncie, wydawało mu się, że widział w życiu wszystko. Tropy, jakie odkryje wraz z dziennikarką Olgą Szrebską, doprowadzą go do dawno zapomnianych tajemnic… Winy z przeszłości nie dadzą o sobie zapomnieć. Okrutne zbrodnie muszą zostać odkupione.
Ekspozycja (Komisarz Forst, #1) Reviews
-
Pisanie takich zakończeń powinno być karalne.
-
Rozczarowanie i to spore. Po dwóch tomach z Chyłką i Oryńskim liczyłam na rozrywkę na wysokim poziomie i srodze się zawiodłam. W porównaniu do nich seria z komisarzem Forstem zapowiada się bardzo, bardzo słabiutko.
Moje zarzuty: płascy, jednowymiarowi bohaterowie, o których w zasadzie nic nie wiemy poza ich aktualnymi działaniami. Forst - policjant o zachowaniach szeryfa z Dzikiego Zachodu, samodzielnie wymierzający "sprawiedliwość". Szrebska - dziennikarka, gwiazda TV, łasa na sensację i na nagrody, jakie może dostać za dobry reportaż. I to już, żadnego pogłębienia postaci, żadnej wiarygodności psychologicznej dla ich działań. Intryga zagmatwana, od pewnego momentu zdecydowanie wykraczająca poza granice prawdopodobieństwa, wręcz idiotyczna miejscami. Dość naturalistyczne opisy różnych okropieństw. A "najlepsze" jest to, że jak autor się zapędza w kozi róg z akcją, to stosuje wybieg w stylu przedwojennych powieści w odcinkach - czyli zostawia czytelników z "cliffhangerem", urywa akcję, po czym dostajemy jej streszczenie już jako wydarzeń przeszłych. W takich starych powieściach w odcinkach następny odcinek nierzadko zaczynał się od frazy "Nadludzkim wysiłkiem woli uratowawszy się z opresji, nasz bohater ..." - no i podobny zabieg mamy u Mroza.
Mróz ma ambicje zostania "polskim Grishamem" (seria o prawnikach), ale chyba jednocześnie też najbardziej płodnym polskim autorem książek sensacyjnych. Nie tędy droga! Niestety jakość poszła w ilość, ale to zwykle jest strategią sprawdzającą się przez krótki czas jedynie. -
Moja recenzja:
http://3telnik.pl/ekspozycja-remigius...
Cyprian Kamil Norwid napisał niegdyś wiersz "Coś Ty Atenom zrobił, Sokratesie...". Po lekturze "Ekspozycji" autorstwa Remigiusza Mroza postuluję dopisanie ciągu dalszego:
Coś czytelnikom zrobił, Remigiuszu,
Za zakończenie trza Ci natrzeć uszu.
Ręce opadły, szczękę z ziemi zbieram,
Głodem do ciągu dalszego przymieram.
Nie wiem, co mówić, myśli w głowie duszę,
Wypuść tom drugi, daruj te katusze... -
Nie mam wyjścia, musze to napisać. Strasznie mierna jest ta książka.
"Ekspozycja" jest nudna, choć dużo się w niej dzieje. Najpierw pojawia się trup, potem ucieczka, zatrzymanie, podróż, więzienie, pobicie, następne więzienie, próba gwałtu, kolejne pobicie, jeszcze jedno pobicie, ucieczka, kolejna podróż, kolejne starcie... i tak przez cala lekturę. Niby dużo akcji a strasznie się to wszystko ślimaczy, jest monotonne i nieciekawe. Zamiast rozpracowywać mordercę, bohaterowie zajmują się wygrzebywaniem z kolejnych tarapatów, które w miarę rozwoju sytuacji stają się coraz bardziej fantastyczne, urojone i niestety, niekończące. Ledwo się z jednych wydostają i jest nadzieja, że znów zajmą się śledztwem, popadają w kolejne. W połowie książki czułam już przesyt i z każdą kolejną kartką miałam coraz bardziej dość.
Kolejną rzeczą, która mnie u Mroza odrzuca to wszechobecny seksizm, opisy cyków, tyłków oraz próby gwałtów. Czytając "Kasacje" sądziłam, że po prostu autor naszkicował w ten sposób świat na potrzeby tej konkretnej książki, ale teraz z niesmakiem dostrzegam, że jest to jakiś trend u pana Mroza. Nie wiem, czy ma to nadać książkom pikanterii, czy może jest to jedyny pomysł autora na męskich bohaterów, ale jeśli tak to wygląda w każdej jego powieści to ja dziękuję, wysiadam.
Bohaterowie też niestety pozostawiają wiele do życzenia. Nie znoszę obleśnych erotomanów pokroju Forsta, którzy przyswoić sobie nie mogą, że nie każda napotkana w ich życiu kobieta chce z nimi iść do lóżka. Napawają mnie obrzydzeniem i nie jestem w stanie wykrzesać dla tych typków nawet odrobiny sympatii. Jak dla mnie, mogliby go zakatrupić i nie byłoby za czym płakać. Nie lubię kolesia. Poza tym, wydaje się że jest dość przeciętnym policjantem, bo ja nie zauważyłam, żeby wykazał się żadną szczególna przenikliwością podczas tego śledztwa. Może coś przeoczyłam?
Jego koleżanka, Szrebska, zresztą też do orłów nie należy. Jak na ambitna i odnosząca sukcesy dziennikarkę jest zaskakująco niemrawa, bezużyteczna i nieporadna. Mam wrażenie, że przez większość książki po prostu ciągnie się za Forstem i bardziej mu zawadza, niż pomaga. Taka paprotka bardziej niż partnerka.
Autor ma też chyba jakiś fetysz związany z masakrowaniem swoich bohaterów. To co w "Kasacji" miało sens i współdziałało z fabuła książki, tutaj powtórzone jest tyle razy, że dochodzi do absurdu. Takiego łomotu nawet James Bond by nie przeżył. Forst musi być chyba jakim potomkiem Supermana albo innego Thor'a bo inaczej nie pojmuje jak po wielokrotnym, skrajnie brutalnym skatowaniu jest w stanie nie tylko chodzić i mówić, ale lać się dalej. Ma powybijane zęby, ale żadnych problemów z jedzeniem, obitą i opuchnięta twarz, stłuczoną czaszkę, połamane żebra, ale bez problemu taszczy trupa do lasu by go następnie zakopać? Nie wiem, może się mylę, nie jestem lekarzem, ale trudno mi uwierzyć że po takich cięgach ktokolwiek mógłby funkcjonować normalnie. Nie kupuje tego.
Nie rozumiem też po jakiego grzyba książka nafaszerowana jest zupełnie niepotrzebnymi wykładami o jakiś tam tajemniczych zwojach sprzed tysięcy lat, które są tak marginalne w stosunku do całej historii, że aż śmieszne. I pomyśleć, że trzeba po te liche rewelacje lecieć aż do Stanów Zjednoczonych... Dla mnie te osobliwości nie by��y ani zdumiewające ani szczególnie ciekawe a już na pewno nie siało z nich groza, choć myślę ze taki był właśnie zamiar autora. Szrebska z jakiś niejasnych powodów doświadcza przecież palpitacji serca słuchając wywodów amerykańskiego pastora. Myślę, że w zamyśle autora my, czytelnicy, też mamy przechodzić podobne emocje. Być może miał to być taki zabieg à la Dan Brown i "Kod Leonarda Da Vinci" ale wyszło strasznie nieudolnie i mało sensacyjnie.
Po przeczytaniu "Ekspozycji" dochodzę do wniosku, że jednak mój pierwszy instynkt co do twórczości Remigiusza Mroza był trafny. To nie mój styl, nie moja bajka, nie to czego szukam w kryminale. Po inne książki tego autora już raczej nie sięgnę.
colormebookish.com -
2 gwiazdki za rozeznanie tematów i liczne nawiązania
Oj oj autor tutaj zaszalał. Gdzieś w połowie książki miałam wrażenie że Indian Jones i James Bond postanowili obejrzeć "Kod Leonarda Da Vinci".
Wielowątkowa fabuła której nie potrafiłam momentami brać na poważnie. Bohaterowie niczym z amerykańskiego serialu - dziennikarka żądna sensacji i policjant ze złą reputacją ale dobry w swojej robocie. Gdzieś w tym całym " bałaganie " straciłam zainteresowanie motywem mordercy i samym mordercą. W pewnym momencie zaczynasz zastanawiać się co autor wymyśli by popchnąć akcję. I wtedy mamy clifhanger i koniec odcinka / rozdziału.
Niestety fabularnie przynajmniej dla mnie jest słabo. -
https://tanayahczyta.wordpress.com/20... -
W związku z chęcią pozbycia się tego autora z półek, załapałam w końcu za ten tytuł. Miało być w zimowym klimacie, wiec kiedy jak nie teraz. Od razu napisze, że nie było zimowego klimatu. Obok tego nie było też talentu, ale to wiemy z urzędu.
Ta seria zbiera chyba najlepsze oceny, wiec nastawiłam się na coś konkretniejszego i O LOSIE... Miał być kryminał, a wyszła odrealniona sensacja rodem spod pióra Lee Childa w połączeniu z Danem Brownem plus szczypta Jezusa i wojny O_o Nie dość że taki zabójczy miks to jeszcze jest wątek romansowy toczący się identycznie jak w Chyłce i 90% książek z wątkiem romansowym jakie powstały na świecie. JAKBY TEGO BYŁO MAŁO, to nie zapominajmy (jakbyśmy mogli i to chyba nie możliwe), że ten cały kociokwik wyszedł z głowy i spod pióra naszego pisarza nr 1 (na liście "Pisarzy, których się wstydzimy poza Polską, ale w Polsce w sumie też").
Główni bohaterowie są całkowicie odrealnieni (tacy ludzie nie istnieją), zachowują się idiotycznie i irracjonalnie, są głupi i nie da się ich lubić (aż mnie finał ucieszył, tak było źle - kto czytał ten wie). Dialogi (bohaterowie w sumie też) przepisane z Chyłki - tak samo infantylne i grubiańskie. Głowni bohaterowie nie mają żadnego charakteru, nic, zero, null. Oczywiście do głupich i odrealnionych bohaterów mamy dopasowaną głupią i odrealnioną fabułę, w której dzieje się wszystko co możliwe i mało co się trzyma kupy. Wątku historyczno - jezusowego nie będę nawet poruszać, bo mi się zbiera na samą myśl. Fabuły nie mam za co pochwalić. Kompletnie. Niby wszystko oderwane od rzeczywistości, a mimo to idzie ziewnąć.
Oczywiście, biorąc pod uwagę to że Mróz nie umie pisać inaczej niż wg jednego schematu (i chyba podświadomie wie, że mu to nie idzie) książka kończy sie cliffhangerem. Wiadomo - żeby nawet ci niezadowoleni jednak kupili książkę. Taka ostatnia deska ratunku. Już teraz wiem, że w kolejnej części pewnie nic nie wynika z tego cliffhangera (tak jak to było w kolejnych 20 częściach Chyłki). JEDNAKŻE (teraz zobaczycie prawdziwy zwrot akcji - patrz i ucz się Remuś!), postanowiłam przeczytać drugi tom tej wspaniale zapowiadającej się serii. Czemu? Bo ten cały cliffhanger sprawił mi niezdrową radość.
Chcę się też przekonać czy tę serię szanowny autor też tak skopał jak Chyłkę. Na ten moment wydaje mi się, że nawet bardziej... Jak ktoś myślał, że się nie da, to wygląda na to, że się da. W końcu pierwsze miejsce zobowiązuje :-) -
Główny bohater jest typowym białym, heteroseksualnym mężczyzną i może byłoby to w porządku, gdyby co kilkanaście stron nie obrzucał swojej partnerki zawodowej aluzjami, że chętnie przespałby się z nią, gdyby nie jej orientacja (na początku książki powiedziała mu, że jest lesbijką, żeby się odczepił). Okropnie męczące, fabuła średnia, opisy, że pożal się Boże i ten beznadziejny główny bohater. Chcę medal za to, że doczytałam to do końca.
-
"- Jesteś zalogowana?
- Zawsze.
- Ryzykujesz, że ktoś zostawi ci gówniany prezent na ścianie.
- Lubię żyć na granicy ryzyka."
Górskie wędrówki. Tatry. Czego chcieć więcej.
Nie jest jednak tak kolorowo i przyjemnie, jakby mogło się wydawać. Wszystko zaczyna się bowiem od tajemniczego morderstwa i odnalezienia mężczyzny powieszonego na ramionach krzyża, na Giewoncie. W sprawę dość przypadkowo włączają się dwie osoby. Komisarz Wiktor Forst oraz dziennikarka Olga Szrebska to para, która rozpocznie pościg za przeszłością i rozwiązaniem zagadki. Tajemnicze monety, pościgi, relacje prosto z celi. Polska, Białoruś, Ukraina, Rosja i Stany Zjednoczone. Czy uda się odnaleźć mordercę? Jaki wpływ będzie miała na tę sprawę religia? Kto będzie wielkim wygranym, a kto przegranym?
Z jednej strony zbyt wiele dzieje się w krótkim czasie i aż trudno w to wszystko uwierzyć, a z drugiej są to wydarzenia tak interesujące i wciągające zarazem, że aż trudno porzucić tę książkę w połowie. Język jest prosty, dlatego pomimo objętości, "Ekspozycję" czyta się szybko. Bohaterów da się polubić, dlatego nie mogłam znieść zakończenia tej pierwszej części. To co zrobił autor jest w moim odczuciu niewybaczalne... Chyba nie muszę dodawać, że sięgnęłam już po kolejny tom? ;) -
Intrygujące, widowiskowe morderstwo? Jest. Zbuntowany policjant, który gotowy jest poświęcić wszystko za prawdę? Jest. Pełne zwrotów akcji śledztwo i spisek budowany wokół bohaterów? Jest. Czego chcieć więcej? Może zaskakującego zakończenia, które zaskoczy niejednego czytelnika? Tutaj także czytelnik nie wyjdzie zawiedziony. To wszystko i jeszcze więcej, czyli klasyczny Remigiusz Mróz tym razem w sensacyjnej odsłonie.
„Ekspozycja” Remigiusza Mroza to solidny kryminał, dobra sensacja i ucieszy tak męskich, jak damskich czytelników, szczególnie miłośników gatunku. Czyta się szybko, sprawnie, bez zbędnego ociągania. Dynamiczne dialogi popychają całość naprzód, tak że nawet niewprawiony w bojach czytelnik pożre „Ekspozycję” w jeden, dwa wieczory.
Przed czytelnikiem rysuje się porządny pierwszy tom kryminalnej trylogii z komisarzem Forstem. -
To moja druga książka tego autora. "Kasacja" zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Jeżeli chodzi o "Ekspozycję" to bez wątpienia widać tutaj również,że autor ma dobre pióro. Akcja jest wartka (czasami może nawet zbytnio),bohaterzy przykuwają uwagę, choć główny bohater zalatuje momentami jakimś nadwiślańskim Vimem Dieselem. Historia z fajnym pomysłem, ale gdzieś w środku jakby zaczęła się rozjeżdżać i momentami wątki poboczne jakby przejmowały kontrolę nad sednem, a to moim zdaniem już niekoniecznie dobrze. Ogólnie rzecz biorąc lektura przyjemna i ciekawa, ale momentami miałem wrażenie jakby autor stracił gdzieś pomysł na rozwój wydarzeń i zaczęły się dziać rzeczy niemal nieprawdopodobne. No ale może taki był zamysł. Książkę polecam, chociaż dla tych którzy nie mieli do tej pory przyjemności z Remigiuszem Mrozem sugeruję raczej wspomnianą wcześniej "Kasację".
-
Dwie i aż dwie. Więcej nie będzie. Jedna za ostatni akapit, bo tego się nie spodziewałam.
Reszta książki to istna parada absurdalnych sytuacji, przewidywalnych zdarzeń i sci-fi.
Ubawiłam się setnie. Niestety nie z powodu napięcia i sekretów, ale z tego, że w pewnym momencie książka zaczęła dla mnie stanowić pastisz.
I z takim nastawieniem warto ją czytać.
Po kolejne części oczywiście sięgnę. Ciekawe, czy może być gorzej. -
właśnie na moim czytniku zobaczyłam ostatnie słowo i normalnie wzrosło mi ciśnienie!!!!! ludzie. ale dobra. postanowiłam odkurzyć trochę polską literaturę bo ja ostatnio strasznie zaniedbuje. a ze drzewiej lubowałam sie w kryminałach po namysle siegnełam po tą pozycję. przez 3 tygodnie nie moglam ruszyc dalej niz do 20 strony. wszytko to mi krzyczało ale to juz było a najbardziej komisarz Frost przypominał mi mojego ukochanego z dawien dawna pewnego Harego Hole:) i potem , a konkretnie wczoraj postanowilam ja skończyć. bo tak. usiadlam...i nie wiem co tu sie wytoczyło... nie wiem kiedy czas minał.. jest tam troche nakrecone, pokrecone, zamieszane ale jak sie w jedno łaczy to kurcze...Matko Bosko Częstochowsko! ale ten koniec?? ten koniec???? mam ochote wyzwac kogoś na gołe klepisko na pojedynek na szable. tak sie nie robi! dawno nie czytałam żadnego typowego kryminału i chyb a sie z nimi przeprosze... to było dobre ale jestem wścierwiona!
-
Minęło już klika godzin od przeczytania "Ekspozycji", więc sądzę, że uspokoiłam się na tyle by napisać kilka sensownych zdań.
Zacznę jednak od najważniejszego:
Remigiusz Mróz powinien mieć ZAKAZ pisania serii, zwłaszcza gdy ich kontynuacji nie widać na horyzoncie!
Najpierw zakończenie drugiego tomu "Parabellum", a teraz to... Widać, że autor zdecydowanie lubi bawić się ze swoimi czytelnikami (choć bardziej nazwałabym to torturowaniem, ale kto by tam zwracał uwagę na szczegóły).
Momentami czytając "Ekspozycję" miałam ochotę rzucić ją w kąt - atmosfera tej wszechogarniającej beznadziei zbyt mocno mnie przygnębiała. Gdy głównym bohaterom udało się wyjść z jednych kłopotów, zaraz wpadali w drugie. Na szczęście chyba nigdzie nie wspomniane zostało brzęczenie much, bo wtedy naprawdę książka nauczyłaby się latać.
Zagadka kryminalna intrygowała, a na motywy mordercy sama bym nigdy nie wpadła, za co autorowi należy się duży plus. Jednakże, najbardziej przemówiły do mnie dylematy, przed którymi Remigiusz Mróz stawiał Wiktora, głównego bohatera. Zadaje on niewygodne pytania, na które nie ma ani łatwych, ani jednoznacznych odpowiedzi.
I to zakończenie, niby wiedziałam, że autor postanowił pobawić się ze swoimi czytelnikami, ale TAKIEGO rozwoju sytuacji zupełnie się nie spodziewałam.
Zdecydowanie polecam... Ale nie chcę później słyszeć, że nie ostrzegałam.
Nie wiem dlaczego, ale idealnym podkładem muzycznym do "Ekspozycji" wydaje mi się piosenka "Bluzwis" (zwłaszcza w wykonaniu Studia Accantus). -
Hm. Po dwóch pierwszych tomach 'Parabellum', sięgam po pierwszy dla mnie kryminał Mroza. Początkowo jest ciekawie i na wysokim poziomie. Z niewiadomych przyczyn komisarz Forst zostaje odciągnięty od śledztwa i rozpoczyna współpracę ze słynną dziennikarką. Pojawiają się kolejne morderstwa, okazuje się, że za wszystkim stać musi seryjny morderca. Naprawdę czytałam z zapartym tchem, a potem... W momencie przeniesienia akcji na wschód mój entuzjazm dla "mrożącego krew w żyłach Mroza" gdzieś opadł. To, co dzieje się z bohaterami na Białorusi, a potem w Rosji jest...dziwne. I Forst w więzieniu i te wszystkie akcje tam.
Potem zaczynają się niedomówienia i urywki w akcji. Siedzimy z tym Forstem w więzieniu, on ucieka, akcja, akcja, akcja... I nagle przenosimy się do Krakowa i bam - Wiktor wchodzi do restauracji i pokrótce opowiada, jak dotarł do Polski. O. M. G. Oskarżenia, coś? Nieistotne. Telefonem załatwimy wszystko. O ludzie. Nie podobało mi się to. Jakby autor już się znudził, czy nie wiedział jak dalej ruszyć z akcją.
Podobne zastrzeżenia mam co do tego, że Forsta zdaje się kompletnie nie ruszać, co się wydarzyło. Czasem w głowie coś mu bąknie, ale to wszystko. On ogólnie jest na luzie z tym, co się stało.
Podobało mi się wyjaśnienie, nie spodziewałam się go, kwestia zbrodni na Wołyniu - tu mnie autor zaskoczył. Ale ta "potyczka" na ulicy... Też słabo.
Nie chciałam brać się za drugi tom. Ale ostatnie dwa zdania tego tomu sprawiły, że moja szczęka zaczęła mi gdzieś dyndać w okolicach kolan, więc biorę się za kolejną część. Mam nadzieję, że nie napotkam w nim tych błędów i niedociągnięć, które tak przeszkadzały mi w czytaniu tego tomu. -
okej wow, mega nie lubię tej dwójki głównych bohaterów, zwłaszcza forsta, strasznie działa mi na nerwy, typowy biały hetero samiec alfa. przez większość książki mało sie dzieje w związku ze śledztwem, nudno i niektóre momenty strasznie naciągane ale ostatnie sto stron wow niespodziewane zwroty akcji i mega pomysł na motyw zabójstwa ale nadal książka mocno średnia, ocena dość wysoka ze względu na te ostatnie sto stron.
-
Wow, niektore watki byly tak przekombinowane ze mialem wrazenie ze to sen jednego z bohaterow. Pozostale 'Forsty' duzo lepsze.
-
"Strzelaniny, pościgi, wojny gangów. To mój chleb powszedni!" - powinien powiedzieć nie Bolec w "Chłopakach nie płaczą", a Remigiusz Mróz biorąc się za pisanie sensacyjnych kryminałów.
Co jednak na plus to na wstępie, bo potem będzie już tylko gorzej. Otóż Remigiusz Mróz ma lekkie pióro i zdolność zręcznego operowania językiem, więc jego proza wchodzi w czytelnika, czyta się szybko i chętnie. A to dlatego, że fabularnie i "akcją" nie można mu zarzucić partactwa, a nawet dość dobry warsztat językowy, ale niestety tylko językowy (ale o tym później). Jako #ChyłkaFan (cykl o mecenas Joannie Chyłce) czuję się jednak nieco rozczarowany Forstem (Frostem?) i jego przygodami. Ale do brzegu!
1. Nazwisko bohatera. Wiktor Forst ma nazwisko mocne, siermiężne niczym jego charakter, połączenie arogancji tak nieudolnie ubieranej w męskość miała być zapewne zaakcentowana czymś takim, co zadziałało w przypadku Franza Mauera w Psach Pasikowskiego. Otóż nie. Nie wyszło. Franz Mauer miał charakter i zasady, nazwisko niczym wisienka na torcie. Wiktor Forst poza obco brzmiącym nazwiskiem jest nietrafionym zabiegiem. Tak mi się nasunęło.
2. Charakter głównego bohatera. Ani to męskie, ani to bohaterskie, ani to z zasadami, ani... no właśnie co? Teoretycznie mocno zarysowana postać, ale poza chamskimi komentarzami i niewyszukanymi tekstami podrywu w stosunku do Szrebskiej raczej nie błyszczy i nie zyskuje w oczach czytelnika. Trzeba jednak oddać, że postać strzela pomysłami na lewo i prawo, jest lepszy niż McGywer.
3. Nazwiska bohaterów w książce... jakże to czytać, Szrebskie, Forsty i inne które w nijakości fabularej mają się wbić w pamięć czytelnika nazwiskami rodem z najtwardszych czasów komuny? Po raz kolejny postacie raczej nijakie, nazwiska siermiężne. Normalne, ale jakoś tak w tej książce wymyślane na siłę.
4. Dramatyczna, nieudolna próba fonetyzacji języka rosyjskiego czy białoruskiego. Naprawdę można to zrobić lepiej, patrz seria Farbyki Słów o postnuklearnej Zonie. Tam, Panie Autorze jest wzorzec, można zajrzeć ;)
5. Najwyraźniej seks nie jest przedmiotem zainteresowania autora, nawet już nie będę wywlekał tego, że w serii adwokackiej - Chyłka i Kordian przez 7 tomów nic (co jest zaprzeczeniem praw fizyki), to wklejka homoseksualizmu Szrebskiej, tylko po to żeby unikać opisów seksu, tak obecnych w literaturze sensacyjnej czy kryminalnej, po to żeby na ostatnich stronach wyszło, że to lipa - no proszę! Za to fantazje o gwałcie analnym umięśnionego więźnia lub grupy więźniów na danym bohaterze (głównie męskim) opisane dość dokładnie (łącznie z napiętym prąciem na związanych za plecami dłoniach Szrebskiej) już któryś raz w powieści Mroza... Cóż. Zaczyna to być irytujące, a wnioski nasuwają się same. Zero seksu ale jak więzień więźnia cyt. "jebał w żopu" - to nie ma sprawy, nawet opuścimy spodnie na środku stołówki więziennej (!). Natomiast główni bohaterowie patrzą sobie w oczy i...tyle. Nawet w dość słabych literacko tzw. kryminałach dość świeżej autorki Pauliny Świst jest to lepiej zrobione. Panie Mróz, po raz kolejny, przepisz z Kosińskiego albo co?
6. Nieudolna próba pisarstwa religijnych kryminałów niczym Don Brown. Któryś z recenzentów tutaj zarzucał braki warsztatowe, zgadzam się z tym, choć nie do końca. Informacje są przygotowane, ale mam wrażenie, że podane w jakiś chaotyczny sposób.
6a. Co do warsztatu jeszcze, językiem Pan Mróz operuje bardzo dobrze, przez co szybko i sprawnie czyta się jego powieści. Niestety mógłby poczekać miesiąc, dwa z wydaniem książki - zadbać o nią, poprawić, przemyśleć. Rację mieli tutaj Ci recenzencji, którzy pisali o zbyt młodym wieku pisarza, pisaniu na kolanie, na szybko, bez poprawek. Tu się niestety zgodzę - te powieści nie są dołączane do gazety, mogłyby być lepiej "dopieszczone".
7. Ultimatum z FSB miał główny bohater takie jak Kordian z Gorzymem w "Chyłce". Znowu więzienie, dogadanie się ze złymi w ten sam szablon. Super, ale czytelnik Panie Mróz idiotą nie jest, te same numery w różnych książkach to słaby zabieg! Czy ma Pan myśli, że czytelnik nie myśli?
8. Więzienne walki i ich opisy. Nie wiem może czas na filmy o rosyjskich więzieniach, nawet te przesadzone, polecam coś w stylu "Boyka" to Autor zobaczy jak mogłyby wyglądać ciekawe "sensacyjne" walki w więzieniu.
9. Wywalenie dostawczaka bujaniem burt. Wywal na drodze, na bok dostawczaka starego radzieckiego w ten sposób. Powodzenia.
10. Forst wpada na magiczny trop po 200 stronach TAK O. Bez wyjaśniania myślowego toku przyczynowo-skutkowego jak do tego doszedł. Po prostu doszedł i już.
11. Zakończenia nie będę komentował. Po prostu nie. Dobra książka obroni się sama, dobry autor i jego twórczość tez. Nie trzeba zmuszać czytelnika do zakupu następnego tomu. Nieładnie tak.
Podsumowując, ja naprawdę rozumiem Licentia Poetica, i tak dalej, moja książka piszę co chcę. Nie mniej jednak bardzo przesadzona w kilku miejscach, wręcz wchodząca w ramy fantastyki i myślenia życzeniowego Autora. Czytało się nie najgorzej, pomimo zgrzytów opisanych powyżej językowo dobra, do komunikacji miejskiej (w domu trochę czasu szkoda) może być. Niby przeciętna książka, ale mogłaby być lepiej napisana, tymczasem wyszło słabo.
Istnieje ryzyko, że sięgnę po następną (weszła promocyjnie w PewnymDyskoncie), aczkolwiek niewielkie. -
Takie 2.75/5 tylko za końcówkę, bo do ostatniego zdania chciałam dać jakieś bidne 2 gwiazdki. Wynudziła mnie ta historia, sporo rzeczy nie trzymało się tu kupy i w ogóle za dużo było krążenia wokół tematu, a za mało konkretów. Z samą postacią Forsta też nie za bardzo się polubiłam. AAAAALE. Ostatnie dwa zdania wbiły w fotel. Jestem nieco zaintrygowana i mam nadzieję, że kolejne części będą lepsze.
-
GRZECHY OJCÓW DOSIĘGNĄ SYNÓW...
Kolejną książkę Remigiusza Mroza kupowałam z uśmiechem na twarzy. Już wtedy wiedziałam, że czeka mnie szybka, ale emocjonująca lektura. Czy się zawiodłam? Absolutnie nie! Autor kolejny raz udowodnił, że spokojnie może uchodzić za jednego z najlepszych polskich pisarzy.
Na giewonckim krzyżu zostaje odnalezione ciało mężczyzny. Chociaż nikt nie ma wątpliwości, że doszło do morderstwa, to dowody wydają się temu przeczyć… W gardle nieboszczyka policja znajduje grecką tetradrachmę z Jerozolimy. Dochodzenie prowadzi butny i arogancki komisarz Wiktor Forst. Jednak nie robi tego zbyt długo, ponieważ najwyraźniej ktoś chce ukręcić całej sprawie łeb i policjant niemal od razu zostaje zawieszony w czynnościach służbowych. Forst jest jednak uparty i decyduje się prowadzić swoje nieoficjalne śledztwo. Wiąże swoje siły ze znaną dziennikarką Olgą Szerbską i oboje wyruszają w poszukiwaniu mordercy… Czy trop prowadzący do Rosji okaże się prawdziwy? A może ten, który prowadzi do zupełnie innej części świata – do Kalifornii i Jerozolimy? I co z tym wszystkim ma wspólnego eksterminacja Polaków na Wołyniu w 1943 roku…? O tym musicie przekonać się sami.
Tej książki się nie czyta. Tę książkę się pochłania, naprawdę. Ja przeczytałam ją w trzy dni, ale tylko dlatego, że kazałam ją sobie odłożyć co jakiś czas. Nie do końca jestem pewna, dlaczego to tak działa, ale już zauważyłam, że proza Remigiusza Mroza ma w sobie to „coś”, co niesamowicie wciąga. Rzadka umiejętność – ostatnie książki które tak mnie wciągnęły to Blackout i Milennium.
W Ekspozycji nie ma dłużyzn ani rozwlekłych opisów, akcja pędzi. Zwłaszcza ciekawie robi się, gdy bohaterowie zostają rozdzieleni. I tu pojawia się duuuże ale… Miałam wrażenie, że Forst ma zbyt wiele szczęścia jak na jednego człowieka w tak, nomen omen, beznadziejnej sytuacji. Z krnąbrnego funkcjonariusza polskiej policji zamienia się w jakiegoś superbohatera rosyjskich zakładów karnych. Zdecydowanie tego nie kupuję. Za to bardzo ciekawie prezentuje się postać mordercy, którego tożsamość pozostaje nieodkryta niemal do samego końca. Wydaje się działać bez żadnego klucza, zabijać przypadkowe osoby, które nie są ze sobą powiązane w żaden widoczny sposób. A jednak to powiązanie istnieje, tyle że nie jest oczywiste ani rzucające się w oczy. Nawet Forst nie dostrzega go od razu i dopiero trop prowadzący na Ukrainę podpowiada ewentualny motyw morderstw. Muszę przyznać, że osoba sprawcy nieźle mnie zaskoczyła. A jednak to nic przy tym, jak kończy się ta książka…
Podsumowując, Ekspozycja jest typowym przykładem współczesnego kryminału z żyjącym według własnych zasad bohaterem, piękną kobietą i inteligentnym złoczyńcą. Jednak Remigiusz Mróz rzucił na nią jakieś „zaklęcie”, które sprawia, że czyta się to z prędkością światła. A zakończenie wbija w fotel i człowiek chce wiedzieć tu i teraz, co było dalej. Ja zdecydowanie chcę, więc już wkrótce lecę do księgarni po następną część.
Moja ocena: 8,5/10
[Forstowi oberwało się za zgrywanie superbohatera – tak to byłoby 9] -
Zapraszam do przeczytania mojej recenzji:
https://blankakatarzynadzugaj.wordpre...
:) -
Zdecydowanie bardziej wolę Remigiusza Mroza w wersji kryminalnej.
-
Mróz tries to write Dan Brown... and fails. And that's coming from someone, who isn't a Dan Brown fan. Say what you want about Brown's absurd plots, lack of research and so on, but at least something happens in these books.
Here? Damn it was bad. Bouncing between absurd and mind-numbingly boring. I can't count how many times the plot came to a screeching halt - and even when it resumed, it wasn't particularly interesting. I also can't count how many teeth did the protagonist lose. Definitely more than an average human has, possibly more than the majority of sharks have. Not that it (nor his cracked wrists and brain concussions) stopped him in any way from kicking ass or, you know, eating. Not that he was an interesting character. None of them are, to be honest.
Last thing: there is such a thing as overloaded plot. Serial killers? Dan Brown types ancient manuscripts about the original version of Christianity? Wołyń massacre? This book has it all. Well, almost all - still waiting for the aliens.
Ugh.
Maybe I will the next volume, but not anytime soon. -
I thought that other books by Mroz were a bit far-fetched, but this one had it all, like the other people say in their comments. Only aliens weren't there, but who knows what happens in the other parts. The main character got the beating so many times that I'm surprised he was able to move, not mentioning other crazy actions. Yes, crazy is a good desccription of this book. Check for yourself.
-
4.45
Początek i koniec MEGA. W środku trochę nudnawo, mało działo się w kierunku śledztwa. Momentami Forst bardzo mi działał na nerwy... ale ostatnie 100 stron to była jazda bez trzymanki. Natomiast ostatnia strona sprawiła, że natychmiast podniosłam ogólną ocenę.
Pisanie takich zakończeń powinno być absolutnie karalne. Totalnie się tego niespodziewałam. -
WHAT
-
dałabym 5 gwiazdek bo świetnie się czytało ale daję 4 za tę emocjonalną dziurę w sercu po ostatnim okrucieństwie jakim oberwał Forst 😂😂😂 szkoda mi gościa tak że aż się płakać chce....
-
Niezwykle intrygujący kryminał. Z początku uznałem tą książkę za kolejną, podobną do pozostałych z tego gatunku, lecz po wczytaniu się w jej dalszą treść i po doznaniu tylu zwrotów akcji, mogę śmiało stwierdzić, że seria o komisarzu Forscie należy do niebanalnych. Jedna z najlepszych książek jakie dotąd przeczytałem!