Title | : | W gąszczu metropolii |
Author | : | |
Rating | : | |
ISBN | : | 8375364363 |
ISBN-10 | : | 9788375364361 |
Language | : | Polish |
Format Type | : | Paperback |
Number of Pages | : | 296 |
Publication | : | First published July 26, 2010 |
Awards | : | Angelus Shortlist (2013) |
W gąszczu metropolii Reviews
-
Mi sto innamorando sempre di più della casa editrice Keller e dei suoi reportage in particolare.
La scrittura di Karl-Markus Gauss (nome imponente) è splendida, e trasmette le sensazioni dei luoghi di cui narra alla perfezione.
Scrittore e letterato, ci porta in lungo e in largo per l’Europa, facendoci scoprire aneddoti, curiosità, molto semplicemente delle storie meno conosciute su personaggi realmente esistiti.
Per lo più si concentra su scrittori, per questo si può definire tale saggio un reportage letterario; e dico, non si può non amare questo genere.
Bellissima edizione, bellissimo libro. -
Da alcuni anni la casa editrice Keller fa conoscere libri e autori di area tedesca e dell’Europa orientale. Si tratta di romanzi e saggi che parlano di un mondo che, nonostante tutto, è Europa quanto e forse di più dell’Europa occidentale. Ci sono più grandi letterati nei piccoli paesi che nella tua filosofia direbbe il poeta. Ci si può comprendere senza capirsi intercalando Nai e Oki senza sapere il neogreco, praticando una pur sempre cortese pseudo conversazione. O si può trovare la luce per capire la realtà nei libri dello sloveno Ivan Cankar e del fiammingo Luis Paul Boon, mai tradotto in Italiano (per quanto ne so). Ma soprattutto si può capire perché la città multilingue di Opole (tedesco Oppeln), nella Slesia polacca, sia stato uno dei luoghi in cui è nato l’esperanto. L’Europa esiste contro ogni evidenza anche laddove stanno le nazioni più piccole e i popoli senza nazione: la dimensione dello spirito in cui la differenza diventa comunione, a patto di accettarla e di non sentirsi solo vittime.
-
Bardzo lubię gawędy Gaussa o Europie, z tym jego pochylaniem się nad zapomnianymi perełkami architektury, historiami z drugich, czy nawet trzecich stron gazetszukaniem śladów dawnych wydarzeń. Tyle, że te jego erudycyjne popisy tak samo jak szybko się czyta, tak i szybko zapomina. Zanotowałam, jedną "książkową" historię.:
Danem Brownem z początku XIX wieku był Szkot Walter Scott, którego książki czytało mnóstwo ludzi w całej Europie i które znajdowały również naśladowców. Willibald Alexis, niechętnie odfajkowujący godziny pracy w urzędzie kryminalnym i marzący o tym, żeby żyć z pisarstwa, w wieku dwudziestu pięciu lat napisał imponującą powieść historyczną Walladmor, która stała się jego największym sukcesem i stworzyła mu okazję do rezygnacji z pracy w urzędzie, tak by w przyszłości mógł pracować jako niezależny pisarz. Właściwie jednak Alexis zamierzał tą grubą książką historyczną dotyczącą szkockiego średniowiecza pozwolić sobie na podwójny żart. Po pierwsze, opublikował ją pod nazwiskiem Walter Scott, tak że zachwycona publiczność niemiecka myślała, iż trzyma w rękach oryginalną powieść sławnego Szkota. Po drugie, napisał tę książkę z intencją parodystyczną, chcąc, zwłaszcza dzięki zastosowaniu chwytu przesady, obnażyć stylistyczne banały Scotta jako wyraźnie kiczowate. W pewnym momencie do uszu Waltera Scotta dotarła pogłoska, że ktoś w Niemczech z dużym sukcesem opublikował powieść pod jego nazwiskiem, postanowił więc nie wnosić skargi do Trybunału Europejskiego, który przecież wówczas nie istniał, tylko zrobić coś bardziej wyrafinowanego: sam przetłumaczył na język angielski tę niemiecką powieść, która i tak była jemu przypisana, znacznie przy tym zmieniając treść, ale sparodiowany styl tylko w niewielkim stopniu, dzięki czemu dał zachwyconej publiczności brytyjskiej do rąk nowe arcydzieło. Alexis już niebawem dowiedział się o przywłaszczeniu sobie przez Scotta książki, dla której potrzeb sam przywłaszczył sobie jego nazwisko. Alexis napisał pod swoim nazwiskiem jeszcze wiele powieści historycznych (…) czytano je coraz rzadziej. (…) wszystkie jego projekty czasopiśmiennicze zakończyły się fiaskiem.(…) -
Dieses Werk des Salzburgers Gauß ist wirklich schwer zu beschreiben. Aus einem einfachen Reisetagebuch mit Hintergrundgeschichte, Anekdoten, Beschreibungen von Gebäuden.... entwickelt sich doch tatsächlich fast so etwas wie die Geschichte Europas. Zumindest am Anfang, als Gauß auf den Spuren der österreich-ungarischen Monarchie wandelt, verspürt man sofort den Impuls, mit den Trekkingschuhen und dem Buch in der Hand in Wien Rennweg zu starten und die historischen Häuser, Cafes.. Gedenktafeln aufzusuchen und die Geschichte und Werke der erwähnten großartigen tschechischen, slowakischen, serbischen, bosnischen.. Literaten vorab bzw. während der Reise noch zu studieren.
In der Mitte des Buches ging für mich ein bisschen der rote Faden verloren, hier wird es ein sprunghaftes nerviges Reisetagebuch, dessen Schauplätze in 3 seitigen Rhytmus ohne erkennbaren Sinn wechseln. So ganz kurze Geschichten ohne Zusammenhang stressen mich immer sehr.
Am Ende im letzten Kapitel, als Gauß die Geschichte der Belgier inkl. Kongo fabuliert, ist die scheinbar zufällige aber logische Struktur der Reise wieder da und der Lesegenuss perfekt.
Sprachlich ein Meisterwerk, aber nicht ganz einfach zu lesen, weil vor allem dem gelernten Österreicher wieder mal vor Augen geführt wird, wie wenig man eigentlich über die Geschichte des eigenen Landes weiss bzw. in der Schule lernt. Sehr lesenswert aber nicht für jedermann! -
Was soll man zu Gauß noch sagen? Er hats einfach drauf.
-
Doskonale.
-
Notevole, interessante
-
DNF
-
Morbus Kitahara był tak świetnie napisany, że aż muszę sprawdzić inne książki w przekładzie pani Lisieckiej